Góry Czekoladowe, wyrak i zakochany olbrzym, a to wszystko na Bohol. Filipiny.
Góry Czekoladowe, wyrak i zakochany olbrzym, a to wszystko na Bohol. Filipiny.
Podobno olbrzym po stracie ukochanej dziewczyny, płakał całymi dniami, a spadające na ziemie jego łzy zamieniały się w góry i pagórki, dzisiaj nazywane Górami Czekoladowymi.
Wczorajsza impreza troszkę się przeciągnęła i pobudka o 6:00 rano jest bardzo dotkliwa. Musimy się spieszyć na prom. Szybkie śniadanie, taksówka i pędzimy do portu. W niecałe 20 minut, za 60 peso dostajemy się na terminal.
Wejście wygląda prawie tak samo jak na lotnisko, prześwietlanie i wykrywacze metalu, kontrola dokumentów i biletów nawet trzykrotna.
Na rejs czeka z nami około 200 osób, sami Filipińczycy, przyglądają nam się badawczym wzrokiem, chyba nas obgadują i się z nas śmieją, co odważniejsi robią nam zdjęcia.
Nasz wodolot to Supercat. Kiedy kupowaliśmy bilety, wybraliśmy miejsca na przodzie bo liczyliśmy na widoki. Nic bardziej mylnego, prom to metalowa puszka, z plazmowym telewizorem, na którym będziemy oglądać film. Widoków niestety nie będzie. Demo bezpieczeństwa jak w samolocie i wypływamy. Jest 8:45, nasz podróż trwa na tyle szybko, że do Bohol dobijamy przed końcem filmu.
W porcie wysiadamy o 10:15, cała masa naganiaczy namawia nas na wycieczkę po wyspie. Jednak 1500 peso nas nie przekonuje, szukamy lepszego rozwiązania.
Na początek wydostajemy się z mariny trójkołowcem i za 30 peso od pary jedziemy do postoju jeepneyów.
Szukamy tego, który jedzie w kierunku Loboc. Znajdujemy piękny zielony model, naprawdę zadbany wyjątkowy, za 25 peso od osoby mamy dostać się do tarasiery.
Na Bohol nie ma korków, jedzie się szybko i sprawnie. Po 20 minutach jesteśmy w miejscu, gdzie możemy zobaczyć te małpiatki.
Tarsier czy bardziej wyrak występuje tylko w tej części świata.
Dzięki bardzo długim nogom to niewielkie zwierzę może skakać między drzewami na odległość 6 m (przy długości ciała ok. 20 cm). Jest spokrewniony z wyrakiem sundajskim. Jego ogon jest prawie dwukrotnie dłuższy, niż całe jego ciało, które ma 15 cm. Zwierzę aktywne głównie nocą, owadożerne. Żyje w grupach rodzinnych. Śpi zawsze z jednym okiem otwartym. Jego oczy mają ponad 3 cm średnicy.
Żeby go zobaczyć wybieramy coś w rodzaju schroniska dla tych zwierzaków. Pewnie fajnie by było go zobaczyć w naturze, ale kilku Filipińczyków przestrzegało nas, że w rezerwacie może być tak, iż wszystkie gdzieś pouciekają przed nami, ukryją się i nawet ich nie zobaczymy.
Faktycznie wyglądają śmiesznie. Wielkie oczy wmontowane w małą główkę, wyglądają jak u kosmity. Do tego sprawiają wrażenie jak by były na lekkim rauszu, ale podobno to pozory bo gdy trzeba potrafią być zwinne i szybko polować.
Robimy im kilka zdjęć, a w pobliskim sklepiku kupujemy kilka pamiątek tematycznie nawiązujących do zwierzaka.
Musimy jechać dalej, bo przed nami jeszcze trochę zwiedzania, a musimy wrócić dziś na prom.
Chwilę czekamy, zanim zatrzyma się jakiś autobus. Ładujemy się do środka i za 40 peso jedziemy ponad godzinę w kierunku czekoladowych pól.
Wysiadamy na przystanku, autobus odjeżdża, a my wspinamy się do góry na punkt widokowy. Wejście kosztuje 50 peso. Podejście jest strome, wymaga trochę wysiłku, ale widok na szczycie powala. To jedyne takie miejsce na świecie, niepowtarzalne, inne i dlatego jest jedną z atrakcji Filipin. Choć trzeba trochę zachodu, żeby tu dotrzeć. Warto się poświęcić i to zrobić.
Dziś pagórki są zielone, ale pod koniec pory suchej porastająca je roślinność zaczyna brązowieć i wyglądają wtedy jak olbrzymie kawałki czekolady, rozrzucone przez dziecko olbrzymów.
Jak powstały te cuda, zapyta wielu. Jest kilka teorii. Te naukowe mówią o tym, że to pozostałość rafy lub wypiętrzenie powstałe po podwodnej erupcji wulkanu. Kiedy wody ustąpiły, wiatr i deszcze nadały wzgórzom obecny kształt.
Ja jednak wolę legendy, i nadal wierzę w bajki. Bardziej przekonuje mnie legenda o tym, że dawno temu spotkało się tu dwóch olbrzymów, aby stoczyć walkę. Długo rzucali w siebie, skałami. Kiedy zrozumieli, że nikt nie wygra, pogodzili się i zostali przyjaciółmi.
Najbardziej do serca trafia jednak ta, która mówi, iż olbrzym po śmierci ukochanej płakał całymi dniami, a spadające na ziemie łzy zamieniały się skały. Biedny ten olbrzym, zawsze wiedziałem, że są wrażliwe. Czym większy tym bardziej wrażliwy.
Robimy sobie sporo zdjęć. To miejsce warto zachować we wspomnieniach, jest takie inne.
Musimy się jednak spieszyć, nasz prom z Tagbilaran na Cebu, planowo ma wypłynąć o 18:30. Zarządzamy odwrót, schodzimy na dół i chwilę czekam na autobus. W końcu nadjeżdża, płacimy 55 peso i zajmujemy miejsca. Podobno mamy pojechać około 90 minut. Trochę długo. Mamy mało czasu. W pewnym momencie nasz autobus zostaje wyprzedzony przez inny, który zaczyna zbierać mu klientów. Nasz kierowca postanawia wyprzedzić agresora i tak na zamianę raz my, raz tamci. Zaczynamy jechać naprawdę szybko.
W autobusie gra Bryan Adams, wszystkie okna i drzwi są otwarte, a my pędzimy serpentynami na złamanie karku. Żaden z kierowców nie chce odpuścić. Walka jest bardzo wyrównana, z korzyścią dla nas bo po 70 minutach jesteśmy na miejscu.
Mamy jeszcze chwilę to idziemy coś zjeść. Szybka pizza i wskakujemy to trójcykla, szybko do portu za 30 peso. Potem opłata portowa 12 peso i czekamy na prom.
Na pamiątkę pobytu w tym pięknym miejscu kupujemy koszulki z namalowanym wyrakiem. Choć dla mnie ciężko jest znaleźć odpowiedni rozmiar. Przywykłem już do tego w Azji.
Nasz prom jest o czasie, zajmujemy wygodne miejsca, znowu oglądamy film, którego końca nie zdążymy zobaczyć .
W porcie wsiadamy w taksówkę i na taksometr jedziemy jeszcze na małą kolacyjkę. Próbuje szejka z Duriana, ma specyficzny smak. Mi odpowiada, ale moim kompanom nie za bardzo.
Wieczór kończymy klasycznie 😉 i spać o 8:00 rano musimy być na lotnisku. Lecimy na Borracay, jedną z najpiękniejszych plaż świata.
Borracay – czyli raj na ziemi.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.