Bruce Lee szaleje w Hongkongu czyli wielka draka w chińskiej dzielnicy.
Bruce Lee szaleje w Hongkongu czyli wielka draka w chińskiej dzielnicy.
Kiedyś lądowanie w Hongkongu było nie lada przeżyciem dla pasażerów i wyzwaniem dla pilotów. Używany do roku 1998 Kai Tak był wyjątkowo trudnym lotniskiem. Szczególnie dotyczyło to podejścia do lądowania nr 13 (od strony lądu) . Aby wylądować , samolot podchodził do lotniska z północnego wschodu i krótko przed lądowaniem musiał wykonać skręt o 47° na niskiej wysokości wg punktów orientacyjnych ustawionych w terenie.
Pierwszy odcinek podejścia był kierowany przez IGS (Instrument Guidance System, tj. zmodyfikowany ILS), po wykonaniu skrętu piloci nie byli dalej wspomagani przez ten system. Dlatego podejście 13 było możliwe tylko przy dobrej widoczności. Manewr ten znany jest w środowisku pilotów jako „Hong Kong Turn” lub „Checkerboard Turn”.
Podejście do lądowania nr 13 było trudne nawet przy stałym wietrze, a bardzo trudne, gdy boczne wiatry z północnego wschodu były silne i porywiste np. podczas tajfunów. Pasmo górskie na północnym wschodzie powodowało dużą zmienność siły i kierunku wiatru. Mimo trudności podejście do lądowania nr 13 było często wykorzystywane.
Jeśli chcecie zobaczyć jak to kiedyś wyglądało wyszukajcie na Youtube – Kai Tak.
My jednak siadamy na nowym lotnisku w Hongkongu. Wybudowane na dwóch wyspach, które zostały wypłaszczone i połączone w jedną całość. Ogrom prac jaki wykonano przy budowie tego lotniska można zobaczyć w jednym z programów na Discovery. A ruch z Kai Tak został przeniesiony płynnie. Co ciekawe samolot Cathay Pacific Airlines ( Hongkong – jest głównym lotniskiem tych linii), wystartował z Australii, kiedy lotnisko jeszcze nie było oficjalnie otwarte, a lądował jako pierwszy na nowym lotnisku. Otwarcie poszło jak z płatka, ale po kilku dniach padł system komputerowy sortujący bagaże i całe lotnisko się zatrzymało.
Odprawę jako obywatele Unii Europejskiej przechodzimy bez problemu, ale Filipińczycy którzy lecą tu do pracy są zdrowo maglowani przez służbę graniczną. Podział świata na lepszych i gorszych nadal istnieje. Dla nas uśmiech i słodkie „welcome” dla nich ostre pytania „ po co” , „dlaczego” i „ile pieniędzy masz ze sobą”.
Z lotniska do miasta można dostać się w kilka sposobów. Najtaniej chyba autobusem S1 do pierwszej stacji metra i dalej do centrum. My jednak chcemy zmarnować więcej pieniędzy, wybieramy szybką kolejkę, za 60 HKD czyli dolarów Hongkongu kupujemy bilet do miasta. Kolejka jest błyskawiczna więc po krótkim czasie jesteśmy w centrum miasta.
Przesiadamy się jeszcze na metro by podjechać pod nasz hotel.
Dobrze położony, w centrum jedyna wada nie ma śniadań w ofercie, ale blisko są tanie knajpki.
Robi się już trochę późno, dziś za wiele nie pozwiedzamy, ale idziemy jeszcze zobaczyć pobliską aleje gwiazd. Prawie jak w Hollywood, na ziemi leżą gwiazdy przy nich nazwiska sław azjatyckiego kina, czasem odciśnięte dłonie. Większości nazwisk nie rozpoznajemy, ale kilka jest znanych.
Naszą uwagę przykuwa pomnik Bruce Lee – na kamiennym postumencie prawie dwumetrowa postać tego legendarnego bohatera kina akcji. Bruce Lee mieszkał na przemian w San Francisco i Hongkongu. Zmarł w 1973 roku, ale do dziś rozpala emocje swoimi filmami.
Pomimo późnej pory, na bulwarze jest bardzo dużo spacerowiczów. Większość tak jak my podziwia, miejsca poświęcone gwiazdom kina, oraz rozświetlony Hongkong.
Od rana staramy się zobaczyć jak najwięcej. Jedziemy metrem w kierunku Lantau.
Lantau to największa wyspa Hongkongu. Udajemy się do kolejki linowej, którą wyjedziemy na szczyt wyspy.
Jest olbrzymia kolejka, ale idzie całkiem sprawnie. Kupujemy bilety za 107 HKD i wyjeżdżamy do góry.
Można też wybrać droższą wersję wagonika z szklaną podłogą, ale moim zdaniem szkoda pieniędzy bo przez szybą też widać doskonale. Widoki są niesamowite i na pewno będąc w Hongkongu trzeba się przejechać tą kolejką.
Obserwujemy położone nieopodal lotnisko, z tej odległości wygląda jak starannie wykonana makieta, olbrzymie 50 piętrowe wieżowce wyglądają jak poustawiane pudełka zapałek.
W końcu jesteśmy na szczycie i idziemy zobaczyć Buddę.
Budda Tian Tian jest największym na świecie Buddą odlanym z brązu. Prowadzą do niego strome schody, ale po wdrapywaniu się do górskich wiosek na Filipinach mamy już formę i wchodzimy na szczyt bez problemu. Kilkanaście zdjęć u góry i na dole i możemy wracać, bo miasto czeka. Wracając do kolejki kupujemy jeszcze kilka pamiątek, magnesy i otwieracze.
Zjeżdżamy na dół, będąc w metrze wpadamy na pomysł, że wysiądziemy gdzieś przy jakimś centrum handlowym, wychodzimy z metra na zewnątrz i sytuacja staje się dziwna. Bo wszędzie są prywatne drogi i zakazy wstępu, nie ma też chodnika by wyjść, kręcimy się w koło, podejmujemy decyzję, że musimy wziąć taksówkę i wyjechać z tego miejsca jakoś.
Podjeżdżamy pod wieżę zegarową. Clock Tower to obecnie jeden z najważniejszych znaków rozpoznawczych całego Hongkongu. Zlokalizowana na południowym wybrzeżu Tsim Sha Tsui w Kowloon jest jedyną pozostałością po dawnej stacji kolejowej Kowloon-Cantoon.
Zbudowana z czerwonej cegły i granitu wieża, sięga 44 metry w górę i zwieńczona jest 7-metrowym, podświetlanym masztem. Wewnątrz wieży znajduje się drewniana klatka schodowa, która prowadzi nie tylko do mechanizmu zegarów, ale również na sam szczyt wieży.
Wnętrze jeszcze jakiś czas temu dostępne było dla zwiedzających, obecnie jest jednak zamknięte ze względu bezpieczeństwa.
Chcemy się przeprawić na wyspę Hongkong, pierwotnie zakładaliśmy, że zrobimy to metrem, ale okazuje się, że promy pływają co chwila, a sama przeprawa jest bardzo widowiskowa. Sam bilet też kosztuje niewiele bo 2,5 HKD.
Po drugiej stronie idziemy w cieniu olbrzymich biurowców. Między innymi Bank of China, wieżowiec jest jednym z najbardziej znanych budynków na świecie. Jego budowa rozpoczęła się 18 kwietnia 1985 roku, a oficjalne otwarcie nastąpiło 17 maja 1990. Budynek ma 72 piętra, a wraz z antenami osiąga 367,4 metrów wysokości. Jest pierwszym budynkiem poza Stanami Zjednoczonymi, który przekroczył wysokość tysiąca stóp. Tytuł najwyższego budynku poza USA dzierżył do roku 1992.
Budynek był krytykowany za niezgodność z powszechnie stosowanymi w budownictwie chińskim zasadami feng shui. Oglądany z odpowiedniej perspektywy budynek przypomina kształtem tasak, wycelowany w budynek firmy HSBC, jednego z największych konkurentów Bank of China.
Naszym celem jest wyjazd do PEAK.
Wzgórze Wiktorii w Hong Kongu. Wzgórze Wiktorii (Victoria Peak lub Mount Austin lub The Peek) ma wysokość 552 m. n.p.m. i jest to najwyższe wzniesienie na wyspie Hongkong. Górę odwiedza rocznie około 6 mln ludzi.
Kupujemy bilet na kolejkę i po chwili wjeżdżamy do góry. Jest naprawdę stromo, widzi się to dopiero, gdy kolejka wspina się na szczyt. Siedzi się naprawdę stromo i ma się wrażenie, że jak się człowiek nie zaprze to spadnie w dół wagonika kolejki.
U góry jest centrum handlowe, oraz taras widokowy na którego wejście także kupiliśmy wcześniej bilet. Kolejny widok na Hongkong i Koulun.
Hongkong zajmuje półwysep Koulun oraz liczne przybrzeżne wyspy. Największe z wysp to: Lantau (147,16 km²), Hongkong (80,5 km²) oraz Nanya Dao (13,74 km²). Wyspa Hongkong jest położona na Morzu Południowochińskim, przy ujściu Rzeki Perłowej (Zhu Jiang). Cieśniną oddzielającą wyspę od półwyspu jest Port Wiktorii, jeden z najgłębszych portów świata. Nowe Terytoria zajmują około 200 przybrzeżnych wysp i wysepek. Cały okręg liczy 234 wyspy. W krajobrazie Hongkongu dominują pagórki, często ze stromymi zboczami. Najwyższym szczytem jest Tai Mo Shan, osiągający 958 m n.p.m. Niziny zajmują północno-zachodnią część półwyspu.
Hongkong leży 60 km na wschód od Makau (na przeciwległym brzegu ujścia Rzeki Perłowej). Po drugiej stronie chińskiej granicy leży Shenzhen. Na całej powierzchni 1104 km² mniej niż 25% jest zajętych przez zabudowę. Resztę zajmują parki i rezerwaty przyrody.
Troszkę mamy mgłę, więc zdjęcia z widokiem na HGK nie wychodzą tak jak byśmy chcieli, ale i tak jest nieźle.
Choć chcemy zostać tu u góry na chwilę, na obiad czy na piwo, to jednak ceny są tu zabójcze i rezygnujemy. Wracamy do naszego hotelu, jemy coś w knajpce obok, a wieczorem wyruszamy na Ladies Market.
Ladies Market na tripadvisorze.
To miejsce gdzie można nabyć całą tandetę Chin. Podróbki, podróbki podróbek. Szmaty, torebki, zabawki i rolexy za 15 pln.
Przed knajpami stoją naganiacze, a w cieniu stoją dziewczyny oferujące swoje walory za stosowną opłatą. Kupujemy kilka koszulek, negocjujemy obiektyw do aparatu i choć cena dobra rezygnujemy z zakupów.
Jesteśmy potwornie zmęczeni, ja wręcz padam na pysk. Wracamy do pokoju hotelowego. Nie mam nawet siły na wieczornego drineczka. Kiedy zdejmuje trampki, skarpety mam przetarte do skóry. Kładę się na łóżku i zasypiam.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.