Dzień zwycięstwa – Moskwa.
Dzień zwycięstwa – Moskwa.
Nasz termin wyjazdu do Rosji nie był przypadkowy. Wybraliśmy 9 maja bo chcieliśmy z bliska zobaczyć paradę na Placu Czerwonym z okazji Dnia Zwycięstwa.
Popełniliśmy jednak dość spory błąd w logice i nie doceniliśmy Rosyjskiego systemu. Wydawało nam się, że każdy chętny będzie mógł wejść i zobaczyć defiladę. Tym czasem na plac mogły wejść tylko zaproszone osoby. Z dużego miasto średnio około 15 kombatantów, a z poszczególnych wsi tylko jedna osoba. Jak się pewnie domyślacie nie mieliśmy zaproszenia i nasze marzenia o zobaczenia tego wszystkiego na żywo spaliły na panewce.
Pierwotnie planowaliśmy ruszyć do centrum Moskwy wcześnie rano, ale po doczytaniu informacji jakie czekają nas trudności w ruchu zrezygnowaliśmy i postanowiliśmy zobaczyć paradę w telewizji a do stolicy Rosji pojechać po południu.
Punktualnie o godzinie 10.00 czasu moskiewskiego na Plac Czerwony wniesiono legendarny Sztandar Zwycięstwa i państwową flagę Federacji Rosyjskiej. Z trybuny przemówił prezydent Władymir Putin. Przypomniał zasługi Armii Czerwonej, która szturmem na Berlin zakończyła hekatombę całej Europy i podkreślił, że to Związek Radziecki przyjął najcięższe uderzenia wroga. Podziękował także innym narodom, które przyczyniły się do zakończenia II wojny i podkreślił, że Rosja jest szczególnie wdzięczna Wielkiej Brytanii, Francji i Stanom Zjednoczonym. Prezydent Rosji nie zaznaczył, że w walce z faszyzmem znaczący udział mieli Polacy i Ukraińcy.
W okresie istnienia Związku Radzieckiego, Dzień Zwycięstwa (9 maja) był obchodzony we wszystkich krajach bloku wschodniego. W latach 90. XX wieku obchody Dnia Zwycięstwa były znacznie skromniejsze. To się zmieniło, gdy Władimir Putin doszedł do władzy. Obchody 60. rocznicy w 2005 stały się największym świętem narodowym i ludowym. Obchody 70. rocznicy w 2015 były okazją do budowania dumy narodowej w obliczu problemów gospodarczych i geopolitycznych. W paradzie w Moskwie wzięło udział 16 000 rosyjskich żołnierzy, 1300 żołnierzy z 10 krajów, około 200 pojazdów opancerzonych, 150 samolotów i śmigłowców.
Kiedy jedziemy w kierunku Moskwy, nie napotykamy na żadne korki, za to w przeciwną stronę cały wyjazd z Moskwy jest zablokowany. Rosjanie po paradzie ruszyli po za stolicę na długi weekend.
Przedmieścia Moskwy wyglądają jak by zaprojektowano je przeciwko ludzkości. Olbrzymie blokowiska, poprzedzielane liniami wysokiego napięcia, wybudowane bez ładu i składu, a po środku tego wszystkiego chłodnie kominowe. Generalnie, ciasno, brzydko, podlane betonem i asfaltem.
Ale samo centrum, ma kilka ładnych prospektów, choć raczej to pozostałość po rosyjskiej megalomani. Bo kiedy nie było aut w stolicy Rosji budowano 5 pasmowe arterie.
Przed zwiedzaniem planujemy się posilić, znowu w azjatyckiej knajpce. Tym razem pada wybór na knajpę która nazywa się Seoul. To południowo-koreańska restauracja. Choć obsługa raczej nie jest z Korei Południowej a raczej z Kazachstanu . Wjeżdżają posiłki typowo koreańskie, jest smacznie ale nie powala, za to cena tak, jesteśmy w centrum Moskwy więc musi być drogo.
Potem na spacer, wśród Rosjan świętujących Dzień Zwycięstwa widać dumę i radość.
Pewnie domyślacie się, że wraz z moimi znajomymi interesujemy się Koreą Północną, chcemy zobaczyć jak wygląda jej ambasada w stolicy Rosji. Podjeżdżamy całkiem blisko, parkujemy i idziemy zrobić kilka zdjęć. Z ambasady wybiega kobieta i pokrzykuje coś po koreańsku. Moi przyjaciele zaskakują ją swoją znajomością koreańskiego i spokojnie w jej języku pytają się o co jej chodzi. Kobieta nie za bardzo potrafi wytłumaczyć. Ale mówi, że nie wolno, ale co to już nie wiadomo.
Z ambasady wychodzi jeszcze trzech mężczyzn, typowi północni Koreańczycy z ogorzałymi kościstymi twarzami, palącym się w ustach papieroskiem i wizerunkiem Kim Ir Isena wpiętym w klapę marynarki. Co ciekawe wsiadają do amerykańskiej furgonetki i odjeżdżają. Niby nienawidzą ameryki, a jeżdżą ich autami.
W samym centrum Moskwy nadal masa ludzi, wszyscy świętują pod czujnym okiem masy strażników i ochroniarzy. Parkujemy w pobliżu budynku ministerstwa spraw zagranicznych.
Jeden z najbardziej zauważalnych wieżowców stalinowskich. Jego architektura odwołuje się do angielskiego gotyku z XV wieku. Budynek MSZ wyróżnia spośród innych przede wszystkim wyraźnie wydzielone wertykalne rozczłonkowanie fasady ostrymi przegrodami, które podkreślają jego wysokość. Jednocześnie budynek cechuje płaskie zakończenie poziomów – bez wieżyczek i waz. Jeszcze jedna cecha budynku MSZ – na iglicy nie ma gwiazdy, podczas gdy wszystkie inne stalinowskie wieżowce są nią zakończone. Ponadto, iglica MSZ różni się kolorem od pozostałych części budynku. Nie była ona początkowo przewidziana w projekcie. Trzeba ją było dobudować później, po tym, jak Józef Stalin ujrzawszy na Sadowym Kolcu nowy wieżowiec osobiście polecił postawić iglicę. Od tej pory jest ona malowana na kolor fasady, obłożonej jasną płytką ceramiczną, ale dobrać dokładny odcień nie zawsze się udaje. Budynek MSZ wyróżnia się też wielkim herbem umieszczonym na środkowym poziomie.
Potem czas na Arbat. To jedna z najbardziej popularnych ulic w Moskwie. Coś jakby Floriańska w Krakowie. Pierwsze wzmianki o Arbacie pochodzą z 1493 roku, gdy stanowił część drogi z Kremla do Smoleńska. Jako ulica funkcjonuje od roku 1592. W XVIII wieku Arbat stał się jedną z najmodniejszych ulic w mieście i de facto pozostaje nią do dziś. Większość wczesnych zabudowań spłonęła w czasie pożaru Moskwy w 1812 roku, co wiązało się z inwazją napoleońską. Większość współczesnej zabudowy Arbatu pochodzi z początków XX wieku i stanowi ciekawe przykłady architektury secesyjnej oraz konstruktywistycznej. W okresie międzywojennym wyburzono większość okolicznych cerkwi, a u jednego z końców ulicy pojawił się stalinowski wieżowiec, wspomniany wcześniej budynek Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Na ulicy są ogromne tłumy, boleśnie przekonujemy się, że termin wybraliśmy jednak kiepsko. Bo zamiast spokojnie zwiedzać przebijamy się przez tłum Moskwian i innych turystów. Co chwila mijamy jakieś pokazy, grajków, muzyków czy innych ulicznych artystów.
Pomimo konfliktu na Ukrainie, i związanym z tym różnego rodzaju blokadami, MC Donalds na Arbacie ma się świetnie, a sądząc po tłumach w środku tego dnia na pewno zrobił gigantyczny obrót.
Arbat zajmuje istotne miejsce w rosyjskiej kulturze po pierwsze ze względu na fakt, że w jego okolicach zamieszkiwało wielu znanych artystów. Należeli do nich m.in. poeci Aleksander Puszkin i Andriej Bieły, pisarz Anatolij Rybakow czy bard Bułat Okudżawa. Pomniki Puszkina i Okudżawy stoją dziś na Arbacie. Ulica pojawia się także często w utworach artystycznych m.in. w klasycznych powieściach; np. Dzieci Arbatu Rybakowa i Mistrz i Małgorzata Bułhakowa, w którym mowa o sklepie Torgsinu przy Arbacie i o dawnym mieszkaniu Mistrza w jednym z zaułków przy tej ulicy.
Na ulicach odchodzących od Arbatu jest sporo prezentacji związanych z wojną i zwycięstwem.
A my tymczasem odwiedzamy Sobór Chrystusa Zbawiciela– największa świątynia (sobór) prawosławna na świecie, znajdująca się w Moskwie na brzegu rzeki Moskwy, nieopodal Kremla.
Katedralny sobór Chrystusa Zbawiciela jest votum dziękczynnym za uratowanie Rosji przed najazdem napoleońskim w 1812 roku. W dniu 25 grudnia 1812, gdy ostatni żołnierze napoleońscy opuścili granice Rosji, car Aleksander I podpisał manifest o budowie soboru w Moskwie. W piątą rocznicę wyjścia wojsk napoleońskich z Moskwy.
Ale potem przyszli komuniści i podjęli decyzję o zniszczeniu soboru i wybudowaniu na jej miejscu Pałacu Rad. Decyzja zapadła 2 lipca 1931, a 5 grudnia tegoż roku świątynia została wysadzona w powietrze. Wymagało to dwóch eksplozji, ponieważ świątynia przetrwała pierwszą. Budowa Pałacu Rad, rozpoczęta w 1937, nigdy nie wyszła z cyklu zerowego, a jej kontynuowaniu stanęła na przeszkodzie II wojna światowa.
Dopiero w 1958 w znajdującym się na miejscu cerkwi wykopie rozpoczęto budowę otwartego basenu pływackiego „Moskwa”.
Pierwsze próby odbudowy zniszczonej świątyni datują się na koniec lat 80. Kamień węgielny pod budowę wmurowano 5 grudnia 1990. Równocześnie powołano do życia fundację i w 1994 rozpoczęto budowę. Projektantem świątyni był Aleksy Denisow. Dzięki darom budowa postępowała bardzo szybko i dolna świątynia została w dzień Przemienienia Pańskiego 6/19 sierpnia 1996 poświęcona przez patriarchę Aleksego II, który zarazem sprawował pierwszą liturgię. Górna świątynia została udostępniona 19 sierpnia 1999, w wigilię 2000. rocznicy Narodzenia Chrystusa. Tamże sprawowano pierwszą od lat Bożonarodzeniową Boską Liturgię. Uroczyste poświęcenie odbudowanej świątyni miało miejsce 19 sierpnia 2000.
Za swojego życia Borys Jelcyn bardzo mocno wspierał odrestaurowanie tej cerkwi. Jest także w niej pochowany.
Sobór Chrystusa Zbawiciela jest największą i najbardziej okazałą świątynią Rosji. Pomieścić może 10 000 wiernych. Konstrukcja nakreślona jest na planie greckiego, równoramiennego krzyża o rozpiętości ramion 85 m. Wysokość wraz z kopułą i krzyżem na kopule wynosi 103 m
W środku jest przepięknie, niestety nie wolno robić zdjęć i jest to bardzo przestrzegane. Wyciągnięcie aparatu od razu jest dostrzegane i nie ma możliwości na zdjęcie spod łokcia. Jeśli będziecie w Moskwie to obowiązkowy punkt zwiedzania. Sprawdźcie jednak w jakich godzinach można ją zwiedzać, bo ja po 18:00 widziałem smutne miny turystów, którzy nie zostali już wpuszczeni do środka.
Spacer po moście nad rzeką Moskwą to także ulubiony miejsce Moskwian. Nieprzebrane tłumy, także i my chcemy zrobić sobie zdjęcie na tle Kremla.
Potem metrem podjeżdżamy na Plac czerwony.
Naiwnie liczymy, że kilka godzin po paradzie wszystko będzie już dostępne dla zwykłych śmiertelników. Niestety wita nas potrójna blokada z barierek, ze stojącymi pośrodku strażnikami. Plac czerwony jest nadal dostępny tylko dla wybranych. Czujemy nieprzyjemne rozczarowanie. Pierwszy raz w Moskwie i nie udaje nam się wejść na jej najważniejszy plac. Może następnym razem, ale kiedy to będzie ?
Ruszamy w górę ulicy, mijamy jedną z najdroższych ulic w Moskwie.
Potem Dumę. Duma Państwowa Federacji Rosyjskiej– nazwa izby niższej parlamentu Federacji Rosyjskiej (Zgromadzenia Federalnego). Składa się z 450 deputowanych wybieranych w demokratycznych wyborach na 5-letnią kadencję. Duma Państwowa wraz z Radą Federacji tworzy Zgromadzenie Federalne (parlament). Duma jako parlament Rosji została reaktywowana po rozpadzie ZSRR.
Teatr Bolszoj– zabytkowy i historyczny teatr w Moskwie, Rosja, zaprojektowany przez architekta Osipa Bowe, położony na Placu Teatralnym w centrum Moskwy, niedaleko Kremla. Wystawia przedstawienia operowe i baletowe. Balet Bolszoj i Opera Bolszoj należą do najstarszych i największych zespołów, odpowiednio, baletowych i operowych na świecie. Teatr patronuje Moskiewskiej Akademii Choreografii, światowemu liderowi szkolnictwa baletowego.
Zawsze mi się wydawało, że ten teatr musi być bardzo duży, chyba słowo „bolszoj” tak działało na mnie, w rzeczywistości budynek nie wydaje się taki duży z zewnątrz.
Przed nami u szczytu ulicy góruje Łubianka – potoczna nazwa siedziby FSB (dawniej KGB i NKWD), a niekiedy samej FSB odnosząca się również do więzienia śledczego znajdującego się kiedyś w podziemiach tego samego budynku w Moskwie. W czasie terroru stalinowskiego na Łubiance zamordowano wielu więźniów politycznych, w tym licznych Polaków. Do dziś w budynku znajdować ma się niewielki areszt śledczy.
Nazwa Łubianka pochodzi od nazwy placu, Plac Łubiański, przy którym znajduje się budynek dawnego towarzystwa ubezpieczeniowego „Rossija”, zajęty przez służby specjalne. Obecny wygląd fasada budynku uzyskała dopiero po remoncie w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, gdy połączono dwa sąsiadujące ze sobą budynki.
Co ciekawe na tym samym placu znajduje się największy w Rosji sklep z zabawkami. Ciekawe sąsiedztwo. Podobno to sklep, w którym nawet za głębokiego komunizmu zawsze były zabawki i zawsze coś można było kupić, podczas gdy gdzie indziej półki świeciły pustkami.
Następnego dnia wracamy do Moskwy. To już nasze ostatnie chwile pobytu w Rosji.
Kolejne samochody z napisami tym razem „ Rosjanie się nie poddają”.
Obiad zjemy w północno-koreańskiej restauracji. Już pewnie zwróciliście uwagę, jak bardzo jesteśmy przekręceni na punkcie Korei skoro będąc w Moskwie odwiedzamy miejsca związane z tym krajem.
Tym razem to najciekawsza w Moskwie restauracja, bo prowadzona przez prawdziwych Koreańczyków z Korei Północnej. Obsługa to kelnerki z hotelu Koryo z Pjongjangu. To jeden z trzech hotelów dostępnych dla zewnętrznych turystów w stolicy tego zamkniętego kraju.
Tak wygląda hotel Koryo w Pjongjangu, stolicy Korei Północnej.
W Rosji bezrobocie jest znikome, ale zatrudnienie obcego wymaga przeprawy z urzędem pracy. Wszyscy zadajemy sobie pytanie jak w takim razie Koreańczycy z północy doprowadzili do powstania tu swojej autonomicznej knajpy. Nie pisałem o tym, ale dzień wcześniej też tu byliśmy, niestety restauracja była zamknięta. Na dzień zwycięstwa przybyli dygnitarze w KRLD i załoga została oddelegowana do ich obsługi. Miał też przyjechać Kim Dzong Un ale zatrzymały go ważne sprawy w kraju.
Moi przyjaciele przypinają stosowne odznaczenia i wchodzimy do środka.
W wnętrz nie ma zbyt wielu gości, wystrój klasyczny dla knjap północnokoreańskich czyli nijaki. Na zawieszonym telewizorze lecą przeboje karaoke. Piękne kelnerki zapraszają nas do stołu, z boku dyskretnie pojawia się na chwilę ich bezpiecznik.
Zamawiamy dania, ale zaczynamy od kim chi.
Moi przyjaciele są zachwyceni jego smakiem, jak dla mnie kim chi jak każde inne ale z tych lepszych.
Jeśli chcielibyście zrobić sami kim chi to przepis znajdziecie tutaj:
Pozostałe dania także są bez zarzutu, wszystko smaczne i na wysokim poziomie. Kelnerki nie zgadzają się na wspólne zdjęcie, czegoś się obawiają. Kto zna KRLD ten się domyśli i zrozumie.
Szerokimi prospektami jedziemy na wybory do polskiej ambasady. Wyjątkowo ruch jest mały, bo długi weekend i sporo osób wyjechało z Moskwy na daczę. Dodatkowo nadal sporo miejsc jest zamkniętych dla ruchu i chyba wielu osobom nie chce wjeżdżać się do centrum. Dzień po defiladzie na placu czerwonym nadal jest on zamknięty, i będzie tak następnego dnia.
Wejście do polskiej ambasady jest pilnie strzeżone, musimy pokazać paszporty, a nasze bagaże są prześwietlane, jak na lotnisku.
Przedstawiamy dokumenty pozwalające nam głosować poza miejscem zamieszkania i po chwili dostajemy kartę do głosowania. Chwilę później wrzucamy je do urny i opuszczamy teren ambasady.
Udajemy się na Dworzec Białoruski, stąd odjeżdża pociąg na lotnisko Szeremietiewo. Koszt przejazdu aeroexpresem to około 35 pln, bilet możecie kupić na dworcu lub po wyjściu na lotnisku do bramek przyłożyć kartę stykową i po sprawie. Pociąg jedzie około 35 minut, na pokładzie ma być wi fi ale działa nam tylko przez chwilę, a potem się wiesza.
Tym razem do Warszawy będziemy wracać naszym narodowym przewoźnikiem. Odprawiamy się w punkcie LOT, zrzucamy bagaże i idziemy do naszej bramki.
Szeremietiewo jeszcze 10 lat temu miała bardzo złą opinię, ale po przebudowie dużo się zmieniło na lepsze. Choć myślę, że jeszcze jest dużo do poprawienia. Przez kilkadziesiąt minut pobytu na Szeremietiewie widziałem sporo osób nerwowo biegających i szukających swojej bramki.
Jeszcze tylko LOT do WAW, kilka godzin autem w kierunku Dąbrowy i skończyła się moja pierwsza podróż do Rosji, której może się obawiałem, zastanawiałem się jak zostaniemy przyjęci przez Rosjan, czy wszystko pójdzie dobrze. Pewnie jeśli mi będzie dane, kiedyś tu wrócę, w spokojniejszym czasie by móc bez pośpiechu i gonitwy zobaczyć to czego nie udało się w Moskwie zobaczyć, ale myślę, że szybko to nie nastąpi. Moskwa tak bardzo mnie nie urzekła ani oczarowała, przygniotła za to swym ogromem, chaotycznym budownictwem, asfaltem i betonem. Może trafiłem w zły czas i przez to nie udało się zobaczyć wielu ciekawych miejsc, może kiedyś ja Moskwie albo Moskwa mi da jeszcze jedną szansę.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.