Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit. Suki Kim.

Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit. Suki Kim.

Przeczytałem sporo książek o Korei Północnej. Można by je podzielić na te, które zostały napisane przez tygodniowych turystów, zazwyczaj najmniej wartościowe, skupiające się na tym, że wszędzie są wizerunki Kim Ir Sena i Kim Dzong Illa, oraz częstych brakach w dostawie prądu. Takie relacje przeważnie nie wnoszą nic do naszej wiedzy na temat KRLD.

Innym rodzajem są prace naukowe, rozwodzą się nad przeszłością, próbują ustalić aktualną sytuację i przewidzieć przyszłość. Pełne nazwisk i dat w rzeczywistości częściej popełniają błędne analizy, niż trafnie oceniają co w najbliższym czasie się stanie. Bo jak przewidzieć kraj, który dla wszystkich wywiadów świata jest czarną dziurą.

Oczywiście najlepsze relacje to te napisane przez uciekinierów z Korei Północnej. Kiedy już czują się bezpieczni, ktoś namówi ich na wspomnienia w zamian za zapłatę, przytaczają historie prosto ze świata Orwella i obozów koncentracyjnych, gdzie prawa i życie człowieka jest tyle warte na ile w danej chwili wyceni je ultra-zwyrodniały system władzy w KRLD. W związku z tym, iż wydawcy chcą aby książka ze wspomnieniami była jak najbardziej poczytna, doprowadza się do sytuacji gdzie historie uciekinierów są dodatkowo podkręcane krwawymi epizodami, które nigdy się nie wydarzyły. Wielokrotnie już spotkałem się, że po weryfikacji byli mieszkańcy KRLD przyznawali, iż faktycznie trochę przekoloryzowali, bo liczyli na większą zapłatę.

Książka Suki Kim „Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit” – jest jedną z ciekawszych pozycji dotyczących Korei Północnej. Zawsze po książki o KRLD sięgam z ciekawością, ale tak jak wspomniałem powyżej, z dużym niedowierzaniem. Staram się patrzeć przez palce na opisane sytuacje, a jako, że Korea Północna interesuje mnie od dawna i to, że tam byłem powoduje, iż szybko mogę dostrzec czy autor ma jakąkolwiek wiedzę o tym kraju czy napisał ją na zamówienie, lub zwyczajnie pod wpływem pięciodniowej wycieczki sklecił kilka słów, a ktoś mu to wydał.

Wracając do samej książki i autorki.  Suki Kim to Koreanka z amerykańskim paszportem. Była już wcześniej w KRLD, więc sam kraj nie jest dla niej zaskoczeniem. Wie czego się spodziewać i jak na to patrzeć. Do tej pory jednak była na zorganizowanych wyjazdach i mogła oglądać ten świat trochę jak akwarium przez szybę, ale nie miała możliwości poznać tego co do końca dzieje się w środku.

Tym razem jako nauczycielka języka angielskiego trafia do szkoły dla dzieci północnokoreańskich elit. Pod płaszczykiem chrześcijańskiej misji zaczyna poznawać system tego państwa od podszewki. Choć jest to bardzo mały wycinek bo tylko obręb kampusu, to ma możliwość codziennego kontaktu z Koreańczykami, rozmowy z nimi na wiele tematów, poznawania ich sposobu myślenia i zachowania, co czasem w książce jest bardzo delikatnie ukryte i trzeba się domyśleć, a czasem napisane wprost.

Początkowo prywatne opisy swojej rodziny i  osobistej sytuacji lekko mnie drażniły, potem zrozumiałem, że ten osobisty kontekst autorki to rodzaj wentylu bezpieczeństwa oraz pokazania tła sytuacji w jakieś Suki Kim się znalazła. Tęsknota do rodziny, do faceta do którego jeszcze do końca nie wie co czuje, w kraju gdzie każdy jest samotny i wiecznie obserwowany, a równocześnie stanowi część wielkiego kolektywu i szarej masy koreańskiego społeczeństwa obrazuje ogrom alienacji.

Nie będę się rozwijał na tym co jest opisane i o czym mówi, tą przyjemność zostawiam czytelnikom. Dochodzę do wniosku, że autorka miała bardzo dużo spostrzeżeń podobnych do moich, prawie w każdym zdaniu zgadzałem się z jej przemyśleniami.

Suki Kim ma też olbrzymią przewagę nad innymi autorami książek o KRLD pochodzącymi z zewnętrznego świata. Zna doskonale koreański, i o ile nie wolno jej było rozmawiać ze swoimi studentami po koreańsku, o tyle raz na ileś łamała ten zakaz co zmieniało jej relacje z uczniami. Mogła też lepiej zrozumieć ich żale, albo kontekst. Zakładam, że nie opisała tych najgorszych sytuacji, i tych które mogły by mocno uderzyć w tych, którzy tam zostali.

Zresztą pewnie dlatego nadal wiele osób, które tam stale pracuje, ma kontakty i zna doskonale sytuacje, wciąż nie napisało swojej historii po chce wrócić, a wydanie książki na ten temat na zawsze mogło by zamknąć im bramę do Korei Północnej.

Suki Kim spisując swoja historię, pokazała nam kawałek świata, jakiego nie znamy, którego możemy się tylko domyślać na podstawie strzępów informacji jakie do nas docierają. Tą książką zamknęła sobie możliwość ponownego wjazdu do KRLD na wiele wiele lat, a może i na zawsze.

Dzieląc się z nami tym co zobaczyła, pożegnała się ze swoimi studentami, których na przemian kochała i krytykowała, nastawiła się na gniew ludzi, którzy z nią tam współpracowali, ale pokazała światu to co widziała.

Cieszę się, że ta książka powstała, jest inna od większości historii o KRLD, zrównoważona narracja, spokojna ocena pokazuje, że autorka miała w pełni świadomość tego gdzie jest i co widzi.

Jeśli znajdziecie czas sięgnijcie po tą pozycje, a nie pożałujcie, Suki Kim zabierze was w podróż po świecie który jest nieprawdopodobny, a równocześnie gdzieś istnieje.

Pod tym linkiem znajdziecie tą książkę.

Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).


Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.