Damaszek – Syria. Najstarsze miasto świata.
Nasza podróż po Syrii nie była by pełna, gdybyśmy nie odwiedzili Damaszku.
To jedno z najstarszych ciągle zamieszkanych miejsc na świecie, czwarte pod względem ważności miasto islamu. Największy ośrodek przemysłowy i naukowy w Syrii.
„Wybierz dowolny okres przeszłości, a Damaszek i tak już istniał”, napisał Mark Twain, których odwiedził miasto w latach 60. XIX wieku. Miał rację – prace wykopaliskowe dowiodły, że miasto było zamieszkane już w 8000 r. p.n.e., co oznacza, że Damaszek jest najstarszym nieprzerwanie zamieszkanym miastem świata.
Nasz spacer po mieście zaczynamy od souku czyli arabskiego targowiska. Wspominałem już wcześniej pisząc o Palmyrze, że w Damaszku handluje się najpiękniejszymi wyrobami ze złota, oczywiście oprócz tego można tu kupić wszystko co niezbędne, od pięknych tkanin, ubrań, poprzez owoce i warzywa, przyprawy i całe wyposarzenie domu.
Przechadzkę kończymy na murach meczetu, jednego z najważniejszych w kulturze islamu.
Meczet Umajjadów to jedno z największych, najstarszych i najbardziej szanowanych sanktuariów muzułmańskich, tak przez sunnitów, jak i przez szyitów. Wzniesiony w latach 706–715 na miejscu dawnych świątyń Hadada i Jowisza oraz katedry pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Miejsce przechowywania relikwii św. Jana Chrzciciela, czczonego w islamie pod imieniem Jahja. Meczet, do którego wszedł Jan Paweł II, pierwszy papież, który odwiedził sanktuarium muzułmańskie.
Przed meczetem sporo wiernych, co chwila ktoś wchodzi do środka lub z niego wychodzi, charakterystycznie zasłonięte kobiety, mężczyźni z dziećmi na rękach no i turyści, którzy mogą to miejsce odwiedzić.
Oczywiście takie miejsce przyciąga też handlarzy, wszelkiego rodzaju towarami, można ich spotkać w pobliżu bramy, ale nie są natarczywi.
My musimy się przebrać, panowie zakładają coś w rodzaju spódnicy, która ma za zadanie zasłonić nogi, a panie zakładają kombinezon z kapturem, te nasze ubranka wyglądają dość dziwnie, ale tak wymaga poszanowanie obcej kultury.
Cesarz Teodozjusz I Wielki (379–395), po zakazaniu kultów pogańskich, kazał tu zbudować bazylikę pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Bezpośrednio po podboju Damaszku przez Arabów w 636, modlili się tu podobno wspólnie chrześcijanie i muzułmanie, o różnych porach dnia. Początkowo muzułmanie na potrzeby swojego kultu wznieśli mur z cegły mułowej, po południowej stronie. Chodziło o zasłonienie ściany, w kierunku której się modlili – ściany wyznaczającej „kiblę”. Kalif Al-Walid I odkupił bazylikę od chrześcijan i w latach 706–715 wybudował na jej miejscu meczet. Istnieje spór wśród naukowców: czy meczet został zbudowany od podstaw (zgodnie z większością źródeł arabskich), czy został zaadaptowany z bazyliki bizantyjskiej do potrzeb muzułmanów. Kalif w zamian za oddanie katedry św. Jana Chrzciciela wspólnocie muzułmańskiej obiecał przywódcom chrześcijańskim zachować wszystkie pozostałe kościoły w mieście oraz w ramach rekompensaty wybudować nową świątynię, pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny.
W środku obserwujemy modlących się ludzi, nie ma na szczęście za dużych tłumów, możemy swobodnie acz dyskretnie podejrzeć świat innej religii.
Sala modlitewna to trzy nawy równoległe do ściany „kibli” (kierunku modlitwy muzułmanów) wspierały się na rzędach kolumn z kapitelami korynckimi. Każdy rząd kolumn, oddzielających nawy wewnątrz meczetu oraz tworzących portyki, składał się z dwóch poziomów: na dole szerokie arkady, a nad nimi mniejsze łuki – po dwa na arkadę. Główna kopuła, spoczywająca na ośmiokątnym bębnie, zwana Kopułą Orła, ma 36 m wysokości.
We wschodniej części „haramu” (miejsca zastrzeżonego do odbywania praktyk religijnych) spoczywają w grobowcu relikwie św. Jana Chrzciciela. Podchodzimy w to miejsce i próbujemy coś przez zieloną szybkę dostrzec ale niestety ani śladu po relikwiach, gdzieś się dobrze ukryły.
Po chwili wychodzimy na dziedziniec.
Duży prostokątny dziedziniec meczetu o wymiarach 120 × 40 m otaczają z trzech stron arkady, a z czwartej pomieszczenie do modlitw. Podłoże dziedzińca meczetu jest wyższe w stosunku do pierwotnego poziomu i było wielokrotnie naprawiane. Na dziedzińcu znajdują się trzy obiekty: na środku studnia do ablucji rytualnej, po zachodniej stronie oktagonalna Kopuła Skarbu, w której za kalifów umajjadzkich przechowywano skarb państwa, po wschodniej zaś – tzw. Kopuła Godzin, zwana również Kopułą Zajn al-Abidina; obie wsparte na ośmiu kolumnach. Północny portyk został doszczętnie zniszczony w trzęsieniu ziemi w 1759, a po odbudowie dawne kolumny zastąpiono mocniejszymi filarami, pokrytymi stiukiem.
Po rozgrzanej posadzce nie da się chodzić. Wszyscy przemykają ukradkiem, boczkiem w cieniu nawy, nawet chwilowe pozowanie do zdjęcia wymaga poświęcenia.
Siadamy w cieniu i uśmiechamy się do dzieci i ich rodziców, chwila odpoczynku przed dalszym zwiedzaniem Damaszku.
Wychodzimy z powrotem na souk, i jedziemy autobusem do muzeum narodowego.
Muzeum narodowe jako instytucja funkcjonuje od 1919 r. W 1939 r. muzeum przeniesione zostało do nowoczesnego budynku z dziedzińcem, w którym pozostaje do dzisiaj. Budynek zwraca na siebie uwagę imponującą fasadą. Jest w nią wbudowana oryginalna brama do pustynnego pałacu (obozu wojskowego) przeniesiona z Qasr al-Hajr al-Gharbi niedaleko Palmyry, datowana na 688 r.
Muzeum dzieli się na cztery części; syria starożytna, zabytki epoki greckiej i rzymskiej, zabytki arabskie i islamistyczne, sztuka współczesna.
Wśród sztuki starożytnego Wschodu, znaleźć można m.in.: zabytki z Ugarit – ceramikę, wyroby z kości słoniowej, tabliczki z pismem klinowym, m.in. z najstarszym alfabetem, artefakty z wykopalisk w Mari – posążki wotywne, pieczęcie, biżuterię, mozaikę z masy perłowej, znaleziska archeologiczne z różnych części Syrii.
Szkoda tylko, że w środku nie można robić zdjęć, a ekspozycja o ile na pewno ważna historycznie, o tyle nudnie wyeksponowana, tak już chyba nowoczesne muzea na świecie nie wyglądają, ale tu jeszcze nie dotarła moda na interaktywne muzea.
Na zachód od Damaszku wznosi się Jebel Qasioun, nieduża góra, z której rozciąga się panorama miasta. Na szczyt można wejść przez całą dobę, ale najlepszy widok jest wieczorem, gdy miejski krajobraz zapełnia się światłami, niestety my mamy czas koło południa, ale i tak widok jest niesamowity na to najstarsze miasto świata.
Wracamy do miasta, zaszywamy się w labirynt uliczek, jest jakoś pusto i tajemniczo. Choć trochę smutno się robi gdy przyjrzeć się bliżej, wszystko jakieś zaniedbane, zakurzone, porzucone, wręcz opuszczone, choć pewnie pod tą podszewką funkcjonuje cienka tkana miasta.
Wracamy pod meczet, cos się tu dzieje, wygląda na to, że pojawiła się jakaś ważna osobistość z świata islamu, tłum wiwatuje, pokrzykuje to taki moment kiedy trzeba wyciągnąć aparat stanąć z boku i robić dokumentacje, zdjęcia które potem będzie się oglądać wspominając ten czas, szczególnie teraz gdy w Syrii trwa tak wielki konflikt, który przynosi śmierć tylu ludziom.
Jak dziś żyją ci ludzie, którzy uśmiechają się do mnie na zdjęciach, wychodzą właśnie z meczetu, mijają stragany z pamiątkami, sprzedają sok lub cokolwiek innego. Za każdym razem gdy oglądam te zdjęcia zastanawiam się co u nich. Nie znam odpowiedzi.
Na koniec zwiedzanie znajdujemy pałac Azim. Wznosi się na południe od meczetu Umajjadów zbudował go w 1749 roku namiestnik Damaszku Asad Pasza al-Azim. Czarny bazalt w połączeniu z białym wapieniem daje osobliwy efekt wizualny, wnętrza są raczej skromne. W budynku znalazło siedzibę Muzeum Syryjskiej Sztuki i Tradycji, ukazujące życie w dawnej Syrii. Pałac jest typowym przykładem architektury damasceńskiej.
To już koniec naszego zwiedzania stolicy Syrii. Jeszcze tylko ostatni spacer w pobliżu chrześcijańskiej dzielnicy, ostatnie zdjęcia i wsiadamy do autobusu.
Będziemy jechać w stronę Jordanii. Na granicy pożegnamy się z naszą syryjską panią przewodnik, spotkamy Polaków z Gliwic, którzy dotarli tu samochodami, po czym utkniemy pomiędzy granicami, gdyż idealnie trafiliśmy na czas modlitwy.
Jordańczycy nas wypakują, dokładnie sprawdzą i wpuszczą.
Będziemy pędzić do Ammanu by zdążyć na lot do Polski.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.