Bunkrów Nie Ma – recenzja książki.
Młody i odważny chłopak rusza w podróż przez świat. Swoje barwne przygody spisuje w notatniku, by po ponad czterech latach tułaczki wrócić do Polski i przenieście swoje historie na papier.
Książka Bunkrów Nie Ma – reklamuje się jako najbardziej kontrowersyjna polska książka podróżnicza. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie czytałem tak opisanych przygód.
Dla wielu język Tonego może wydawać się zbyt wulgarny i brutalny. Tony w lapidarny i prosty sposób nazywa rzeczy po imieniu. Jeśli pisze o dupie to używa słowa dupa, jeśli pisze o narkotykach to pisze o koksie, a jeśli chce zobrazować chlanie to uczciwie pisze jak się opił.
Tony w czasie podróży pokazuje nam świat od strony łatwego i szybkiego sexu, wiecznej libacji i prostego dostępu do narkotyków. Obraz jaki buduje może spowodować, iż będziemy o nim myśleć jak o degeneracie. Młodym chłopaku nastawionym na hedonizm, brak zahamowań i totalny luz. Ten obraz może spowodować, iż większość czytelników będzie miała wrażenie, że autor jest wiecznie naćpanym ertomanem.
W brew pozorom Tony trochę przemyca opisów świata. I choć nie pisze o tym jak dojechać z punktu A do punktu B, to w kontekście swoich przygód czasem pokazuje miejsca które odwiedził. Czytając jego relacje z miejsc w których i ja byłem, mam nieodparte wrażenie, że oceniamy je podobnie i mamy wspólny punkt myślenia.
O ile pomija zabytki, o tyle zachowania i ludzkie relacje wypełniają tą książkę po brzegi. Dzięki Tonemu możemy poznać reakcje i zachowanie ludzi na całym świecie, często dostrzegając różnice kulturowe. Autor sporo pisze też swoich przemyśleniach. Możemy wtedy dostrzec w nim jednak bystrego i mądrego faceta, który jako Tony schował się pod płaszczykiem imprezowego automatu.
Często potrafi swoje zachowanie ocenić prawidłowo . Wie że narkotyki to nie witaminy, a wóda to nie bobo frut. Kilka razy wprowadza w swoje postępowania działania korygujące by utrzymać się przy życiu. Choć z uwielbieniem popada w kłopoty. Jakimś cudem wychodzi z nich cało. Napadany, goniony i dźgany nożem ciągle żyje.
Bez szwanku wychodzi też z konfliktów z kobietami, a te w Ameryce Południowej ciągle dybią na jego życie.
Do tego dochodzi masa śmiesznych sytuacji, opisów, porównań, które powodują, że co chwila się śmiałem, choć czasami było, aż za mocno. Nie dziwię się, że wydawnictwa odmówiły mu druku, bo jednak porównanie „podrapany jak ściana w komorze gazowej” jest chyba zbyt mocne, a takich w książce podobnych poziomem zdań jest sporo.
Czy Tony jest szalony, czy był w stanie przeżyć te wszystkie przygody by je szczęśliwe zebrać i opisać.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że są to historie zebrane na przestrzeni ponad 50 miesięcy podróży, to w sumie nie tak często mu się coś przytrafiało. Kto podróżuje, ten wie, że w drodze częściej jesteśmy narażeni na jakieś ciekawe historie. Tony jest młodym pewnym siebie facetem, więc z racji tego i odważnej młodzieńczej fantazji te przygody jak najbardziej mogły mu się przytrafić.
Zresztą o odwadze autora świadczy to, że gdy wydawnictwa odmówiły mu druku książki, uważając ją z wulgarną, zdecydował się wyłożyć swoje pieniądze na cały nakład. Tym sposobem nie znajdziecie na książce żadnego logo ani sponsora.
Jest ładnie i zgrabnie wydana.
Osobiście nie mam problemów z językiem czy historiami zawartymi w środku. Czyta się to świetnie i szybko. Często uśmiechając, a nawet śmiejąc do rozpuku. Każdy kto ma otwarty umysł zrozumie, że jest to w tak specyficzny i inny sposób napisane by osiągnąć pewien cel. Oczywiście będą osoby, które mogą się poczuć obrażone wulgarnością treści, ale myślę, że będą w mniejszości.
Wszystkim innym przygody Tonego na pewno się spodobają.
Blog i książkę możecie znaleźć tu:
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.