Maastricht – Holandia na weekend.
Maastricht – Holandia na weekend.
Korzystając z połączeń tanich linii lotniczych, odwiedziłem wszystkie europejskie stolice i sporo innych miast. W pewnym momencie wyczerpałem pomysły, zostało mi tylko niewielkie miasto na skraju Holandii. Szybkie sprawdzenie lotów i decyzja podjęta.
Wylot po południu w piątek, powrót w niedziele. Nie muszę brać urlopu, idealny wypad na city break.
Maastricht uchodzi za najstarsze miasto Holandii, tu został w 1992 podpisany przez Radę Europejską traktat tworzący Unię Europejską, a wszedł w życie w listopadzie 1993 roku.
Samo miasto nie jest duże, około 100 000 mieszkańców, ładna starówka, kilka zabytków, dobre piwo i uśmiechnięci ludzie.
Zapraszam na city break do Maastricht.
Lot.
Ja wybrałem linie Wizzair. Poleciałem za niewielką kwotę, z małym bagażem podręcznym.
Lotnisko w Maastricht. (MST)
Nie wiem dlaczego wydawało mi się, że powinno być piękne, całkiem duże lotnisko. Przecież jest pomiędzy Belgią, a Niemcami.
Tym czasem to niewielka blaszana buda, która najlepsze czasy ma już dawno za sobą, no chyba że Holandia poprosi UE o jakieś fundusze i postanowi poprawić wygląd lotniska.
Położone jest w miejscowości Beek, na północ od Maastricht, ma charakter przede wszystkim regionalny.
Dojazd do miasta.
Najprościej do miasta dojechać autobusem numer 59, odjeżdża z przystanku znajdującego się na wprost lotniska. Wystarczy tylko przejść na drugą stronę ulicy. Bilet kosztuje 4,5 euro i kupicie go u kierowcy. Autobus jedzie do samego centrum miasta, pod dworzec kolejowy.
Tym samym autobusem wrócicie na lotnisko, przed powrotem do domu.
Apple Park Hotel Maastricht.
W mieście jest sporo hoteli, ale ceny są holenderskie. Czasami bardzo bolesne.
Wybieram hotel Apple Park Hotel Maastricht.
Może nie jest położony w samym centrum miasta, ale generalnie tu wszędzie jest w miarę blisko. Z przystanku autobusowego, docieramy do hotelu w kilkanaście minut. Pomocna i miła obsługa. Duże, przestronne pokoje. Czysta łazienka. W odległości kilku minut na piechotę od hotelu, jest osiedlowy supermarket gdzie można kupić sporo niezbędnych produktów.
Na Agodzie zarezerwujecie go tutaj:
Nasz hotel w Maastricht znajdziesz pod tym linkiem.
A tu go zarezerwujecie przez Booking:
Nasz hotel w Maastricht na Booking zarezerwujesz tutaj.
Z samego hotelu do centrum miasta idzie się na piechotę około 15 minut.
Dworzec kolejowy w Mastricht.
Idąc do miasta musimy przejść przez zabytkowy dworzec kolejowy.
Budynek powstał w 1853 kiedy otwarto międzynarodowe połącznie kolejowe między Maastricht, a Aachen.
Pierwotnie stacja znajdowała się po za obrębem miasta i była zbudowana z drewna.
Obecny murowany z cegły budynek powstał w 1913 roku według projektu Georga Willem van Heukelom. Jako, że wtedy nie było jeszcze strefy Shengen, wewnątrz stacji były miejsca dla urzędu celnego.
Dziś Maastricht ma połączenie kolejowe z całą Holandią i Belgią.
W środku jest kilka sklepów i kasy biletowe.
Most Saint Servaasbridge.
Z dworca kierujemy się w kierunku starówki. Mijamy stare kamienice, w których dziś znajdują się knajpy i sklepy.
Droga prosto prowadzi nas nad brzeg rzeki Moza.
Tutaj znajduje się najważniejszy most w Maastricht – Most Saint Servaasbridge.
Prawdopodobnie to najstarszy most w Holandii, choć generalnie został odbudowany po Drugiej Wojnie Światowej. Jego nazwa pochodzi od św. Serwacego – pierwszego biskupa Maastricht.
Pierwszy drewniany most w tym miejscu zbudowany był przez Rzymian koło 50 roku naszej ery.
Łacińska nazwa „przeprawa przez Mozę” stała się początkiem nazwy miasta Maastricht.
W roku 1275 most zawalił się pod zbyt dużym ciężarem pielgrzymów uczestniczących w procesji, zabijając 400 osób.
Z biegiem wieków drewniany most został zamieniony na kamienny.
W czasie Drugiej Wojny Światowej w 1944 r most został poważnie uszkodzony przez wojska niemieckie wycofujące się z Holandii, został odbudowany w 1948 roku.
W roku 1968 pojawił się na holenderskich znaczkach pocztowych.
Dziś łączy dwa brzegi miasta i stał się jedną z ważniejszych atrakcji turystycznych miasta.
Starówka. (Vrijthof, Sint-Janskerk, Sint-Servaasbasilike)
Starówka w Maastricht jest urocza. Stare kamienice, brukowane uliczki i zapach historii.
Można tak tymi uliczkami kluczyć i podziwiać najstarsze miasto Holandii, ale w końcu i tak dociera się na największy rynek miasta.
Vrijthof – rynek, który powstał na bagnach. W średniowieczu odbywały się tu jarmarki, parady rycerskie, egzekucje i spotkania pielgrzymów. Co siedem lat miasto przyjmowało na tym placu wiernych, rzemieślników i kupców w czasie „targu świętych relikwii”
Dziś cały plac otaczają kamienice w których znajdują się kawiarnie, puby i restauracje. Podobno największe imprezy odbywają się tu podczas karnawału.
Sint-Jansker – od 1632 r. to główna świątynia miejscowych protestantów z charakterystyczną czerwoną gotycką wieżą.
Sint-Servaasbasilike – jeden z najstarszych kościołów w Holandii, jej założycielem był św. Serwacy, wspominałem już o nim wcześniej. Ten pochodzący z Armenii duchowny był pierwszym biskupem Maastricht. Podobno świątynia, z relikwiami świętego, stoi na miejscu jego pochówku.
Można śmiało powiedzieć, że Maastricht ma dwa ważne place. Tym drugim walczącym z Vrijthofo miano serca miasta jest Markt. Głównym budynkiem na placu jest ratusz z XVII w. Na rynku co weekend odbywają się różnego rodzaju imprezy. My też trafiamy na jedną z nich. Chyba jakaś holenderska gwiazda, bo wszyscy śpiewają razem z nią, a my tylko bujamy się na boki i pijemy piwko.
Fajne jest to, że po lokalne frytki z majonezem ( bomba kaloryczna) stoi olbrzymia kolejka, a do położonego obok mc donalda nikt nie wchodzi.
W jednej z uliczek odchodzących od markt znajdujemy polecaną przez wszystkich piwiarnię, restaurację – de Gouverneur.
Oficjalna strona tej fantastycznej knajpy.
Karta piw przypomina książkę, bardzo grubą książkę. W zasadzie nie jestem w stanie przebrnąć przez wszystkie gatunki i rodzaje piwa. Z pomocą przychodzi mi obsługa i dostaję fantastyczne w smaku piwo. Jeśli będziecie szukali miejsca na chwilę odpoczynku, to bez zawahania mogę to miejsce polecić.
Zresztą sami zobaczcie jak jest wysoko oceniane na Tripadvisor.
A tu ocena knajpy na Tripadvisor.
Księgarnia Selexyz Dominicanen (Bookstore Selexyz Dominicanen Maastricht).
Według wielu zestawień to najciekawsza atrakcja miasta. Kiedy wierni przestali chodzić do kościoła, Maastricht postanowiło sprzedać jeden z kościołów sieci księgarni Selexyz.
Ten budynek konsekrowany w 1292 r. był jednym z pięciu najstarszych kościołów w Holandii.
Jego duchowa rola skończyła się jednak w 1794 r., kiedy po zdobyciu miasta przez wojska napoleońskie wyrzucono z kościoła zakonników, a budynki zamieniono na koszary i stajnie. Do swojej pierwotnej roli kościół już nigdy nie wrócił. Przez następne dziesięciolecia mieściło się tu kilka szkół, magazyny archiwum miejskiego, ćwiczyła orkiestra straży pożarnej, urządzano doroczne bale karnawałowe, wystawy artystów. Budynek służył także jako parking dla rowerów, rozegrano w nim nawet mecz siatkówki kobiet Holandia-Belgia.
Kiedy miasto sprzedawało obiekt, wymagało by nowy właściciel nie wprowadził żadnych zmian architektonicznych. Tym sposobem w środku powstał olbrzymi regał na książki. Coś jak by wielopoziomowa wystawa. Dzięki temu zabiegowi zwiększono radykalnie powierzchnię sprzedaży zachowując ustalenia z miastem.
Otwarta w 2006 r. księgarnia szybko stała się popularnym miejscem zarówno dla turystów jak i mieszkańców. Tam, gdzie kiedyś stał ołtarz dziś można zagłębić się w lekturze na kościelnych ławach i wypić kawę przy stołach w kształcie krzyża. A przy okazji podziwiać freski ze scenami z życia św. Tomasza z Akwinu datowane na 1337 rok i XVII-wieczne malowidła sufitowe. W 2008 r. brytyjski „The Guardian” uznał księgarnię z Maastricht za najpiękniejszą na świecie.
Choć są tacy co uważają, że najładniejszą księgarnią jest ta w Porto 😉
Helpoort.
Helpoort – XIII-wieczna brama miejska, najstarsza w Holandii. Jest częścią średniowiecznego muru obronnego miasta.
Mam wrażenie, że wszystko w Maastricht jest najstarsze w Holandii.
Wcześniej mury były gliniano-drewniane. W 1229 roku książę Brabancji wydał zgodę na budowę kamiennych murów obronnych. W XIII wieku stopniowo kamień zamienił drewno. Mury połączyły 13 bram. Mur obronny miał 2,4 km długości i był wysoki od 6 do 8 metrów.
To miejsce pewnie w normalne dni jest bardzo spokojne, bo znajduje się lekko na uboczu miasta, ale dziś kiedy odwiedzamy to miejsce odbywa się tu festiwal piwa.
Kupujemy szklane kufle, co ciekawe są tak naprawdę za kaucją, bo przy zwrocie dostaniemy tą samą kasę.
Piwa nie można kupić, a jedynie wymienić za żetony. Żetony kupuje się tylko w jednym miejscu. W sumie dobre ułatwienie. Masz garść żetonów i odbierasz piwko gdzie chcesz. Spotkało się tu chyba koło 40 lokalnych producentów piwa. Wszyscy rozdyskutowani na temat złocistych trunków. Jak dla mnie fantastyczna impreza. Próbuję wielu rodzajów piwa, są doskonałe. Z każdą minutą pojawia się coraz więcej Holendrów ale także turystów, wieczorem kiedy tu wrócimy będzie olbrzymi tłok, ale nie dziwi mnie to by w pięknych okolicznościach starego miasta i pobliskiego parku można degustować świetny alkohol.
Nasz przygoda z Maastricht dobiega końca, w niedziele wracamy na lotnisko. Czekamy na lot i lecimy do Polski.
Myślę, że Maastricht jest fajnym miejscem na spędzenie weekendu, bez pośpiechu, bez silenia się na zobaczenie wielu zabytków.
Taki prawdziwy city break. Nie czuje się tu pędu turystów, nie ma tłoku i naganiaczy. Nie masz wolnego w pracy, leć na weekend do Maastricht.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.