Kilimandżaro – dlaczego warto mieć marzenia.
Kilimandżaro – dlaczego warto mieć marzenia. .
Na początku jest marzenie.
Taka prosta myśl, chciałbym wejść na Kilimandżaro. Trochę nierealne. Takie życzeniowe. Pragnienie jakich człowiek ma wiele w życiu. Ile razy w życiu chciałeś coś ? coś co pozostało tylko w sferze marzeń. Coś czego nigdy nie udało się zrealizować ? Ba nawet nie spróbowałeś, pomyślałeś tylko, że chciałbyś i zapomniałeś. Albo twój wewnętrzny racjonalizmy przekonał Cię, że to nie możliwe. Ile razy tak Ci się przytrafiło ? Ile razy sam sobie wmówiłeś, że nie jesteś w stanie zrealizować swoich marzeń ?
Co byś zrobił gdybyś wiedział, że Ci się uda ?
Ile jesteś w stanie zrobić by spełnić swoje marzenia ? ile poświęcić i ile dać z siebie ?
Gdy pierwszy raz pomyślałem o Dachu Afryki – to przeleciało mi to przez głowę, jak jeden z kolejnych szalonych planów, z których nic nie wynikło. Ile ich było ? Chyba sam nie zliczę. Ile to razy chciałem coś, za co się nie brałem. Poddawałem się. Zostawiałem gdzieś za sobą, nie przyznając się do lenistwa, wewnętrznie tłumacząc sobie, że to nie dla mnie. Podobno nasz mózg nam to robi, wszystko potrafi nam zracjonalizować byśmy nie oszaleli. Umie nas wytłumaczyć ze wszystkiego. Pozwala nam wszystko zrozumieć w taki sposób by było nam łatwiej dalej żyć.
Czasem jednak dzieje się tak, że pewna idea musi w nas dojrzeć, a może to my musimy do niej dorosnąć. Życie cały czas nas zmienia i kształtuje. Coś co kiedyś wydawało się nie realne, albo tak odległe, pewnego dnia staje przed tobą i jest na wyciągnięcie ręki.
W życiu trzeba się odważyć i zrobić wszystko by osiągnąć cel.
Podjąć decyzję i wyruszyć w swoją podróż.
Oczami wyobraźni widzisz się na szczycie, nie mając o niczym pojęcia. W myślach stajesz na podium, jak znany sportowiec, nie zdając sobie sprawy jaką drogę przebył by być mistrzem. Prawda jakie to proste ? Mówią, że trzeba chcieć, a chcieć to znaczy móc.
Od dawna, żadna moja idea nie rozpalała mi tak głowy jak ta wielka góra. W końcu dociera do mnie, że tego naprawdę chcę i mogę poświęcić wiele by zdobyć szczyt Kilimandżaro.
To nie było tak, że wstałem pewnego dnia z pełnym przekonaniem do swojego pomysłu. Sam sobie w głowie piętrzyłem problemy.
Ale czyż problemy nie są po to by je rozwiązać ? a całą podróż da się solidnie przygotować i zaplanować ?
Zbudowana lista zadań do odrobienia to jak olbrzymi program treningowy. Coś w stylu od „zera do mistrza świata”. Na początku ta lista przeraża, trzeba wielu dni by się z nią oswoić. Poukładać to sobie jakoś w głowie. Najważniejsze by jej się nie wystraszyć, by nie zabiła w nas naszego pomysłu.
Kiedy już jesteście pewni, że chcecie to zrobić to pierwszy krok macie za sobą, rozpoczynacie swoją podróż.
Dotychczas wszystkie moje wyprawy zaczynały się od kupienia biletu, a dopiero potem planowałem całą resztę. Dach Afryki wymaga jednak innej kolejności.
Inwentaryzacja mojego Ja.
Najważniejsze w tej wspinaczce to uświadomić sobie wszystkie swoje słabości i wady. Stanąć sobie przed lustrem popatrzeć sobie w oczy i chwilę się zastanowić.
Jakie są moje najsłabsze strony. Moje największe wady i niedoskonałości, które mogą przeszkodzić mi realizacji mojego marzenia. Nigdy nie wolno się oszukiwać, wmawiać sobie, że jakoś to będzie. Nie będzie. Jeśli będziesz źle przygotowany do egzaminu to raczej go nie zdasz. Uświadomienie sobie wszystkich słabości to pierwszy krok do tego by je wyeliminować, zmienić się, poprawić swoje umiejętności by potem odnieść sukces. Lekcje odrobione tutaj na dole, przyniosą dobre wyniki tam u góry.
Każdy ma wady. Ja mam ich całą masę.
Pamiętam, że dostałem plecak pod choinkę, to było takie symboliczne rozpoczęcie wyprawy. Ale plecak nie wchodzi na szczyt, trzeba go wnieść. Właśnie trzeba go wnieść na własnych nogach.
Stanąłem przed lustrem. Popatrzyłem na siebie. To był czas gdy jeszcze wydawało mi się „jak to ja nie dam rady” – pycha kroczyła przed katastrofą. Trochę mi zajęło uświadomienie sobie, że w lustrze stoi 40 letni facet, ze sporą nadwagą, często nadużywający alkoholu, którego dietą są parówki i cola. Racjonalnie to ujmując, nie było szans by to się miało udać. Byłem zupełnie bez kondycji.
Obraz mojej szafy też był nędzny. Ostatni raz byłem w górach, gdy Mazowiecki był premierem. Gdyby trzeba było nagle wybrać się góry, to pewnie pojechałbym w trampkach i jeansach będąc w pełni przekonany o swojej zajebistości. Z górskiego wyposażenia, miałem wspomniany wcześniej plecak i nic poza tym. Coś jak wyprawa z motyką na słońce.
A kiedy ostatnio byłeś u lekarza, by zweryfikować swój stan zdrowia ? Masz nadciśnienie, cholesterol i ciągle boli Cię ucho jak zrobi się zimno. Jak ty chcesz tam u góry przetrwać z takim dolegliwościami. A kolana ? przecież ciągle narzekasz ?
Czy ty masz jakieś szczepienia ? No właśnie, jakie ja mam szczepienia ?
A w ogóle to gdzie jest to Kilimandżaro ? No jak to gdzie w Afryce ! gdzieś poniżej niż wyżej.
Tam żyją jacyś ludzie czy od razu zjedzą Cię na lotnisku ? Czy tam są jakieś lotniska ? Tam coś lata ?
Nigdy nie byłeś tak daleko w Afryce, czy aby na pewno dasz sobie radę ? Może lepiej pojedź z biurem podróży. Bezpiecznie i nie martwisz się o organizację. Ja z biurem podróży ?
Kiedy zrobiłem sobie taką inwentaryzację swojego rozdmuchanego ego, przez lornetkę w kształcie labiryntu zobaczyłem Kilimandżaro.
Czy mam się podać ?
Jeśli masz marzenie i jesteś w pełni przekonany, że chcesz je spełnić to nigdy dopuszczaj do siebie myśli o niepowodzeniu. Pamiętaj jednak o tym, by dobrze się przygotować. Czy widziałeś kiedyś aby do walki bokserskiej o mistrzostwo świata stanął ktoś kto nigdy nie boksowała ? albo czy wsiadłbyś na łódkę z myślą o opłynięciu świata nie mając pojęcia o żeglowaniu ?
Podobnie jest z Kilimandżaro, może to nie walka o olimpijski medal, ale trzeba się do tego solidnie przygotować.
Kiedy już sobie uświadomisz co trzeba w sobie zmienić, kolejnym krokiem będzie zaplanowanie jak to zrobić. Plany planami, ale trzeba je zrealizować, to ten moment kiedy sprawdzisz swój charakter. Czy jesteś konsekwentny w tym co robisz w życiu.
Dziś gdy piszę te słowa wiem że się udało !
Nic się w życiu nie udaje. Jeśli coś się chce mieć, zrobić lub osiągnąć to trzeba się do tego przygotować i na to zapracować. Wtedy można powiedzieć, że się dotarło do celu i coś się osiągnęło, ale nie że się udało.
Czasami spotykam się z opiniami, że Kilimandżaro to prosta góra. Faktycznie nie wymaga czekanów, raków, lin czy doświadczenia w wspinaczce wysokogórskiej. Nie zmienia to jednak faktu, iż szczyt znajduje się prawie na 6000 m.n.p.m. To nie jest sobotnia wycieczka w Beskidy, i choć oczywiście są znane historie, że ktoś wszedł prawie z za biurka, to nie zmienia to faktu, iż na miejscu czasem umierają turyści i tragarze.
W następnych wpisach będę chciał pokazać jakie zmiany musiały we mnie nastąpić by wspinaczka była przyjemnością, a cel nie był tak trudny do osiągnięcia.
Opiszę także wszystkie techniczne aspekty przygotowania takiej wyprawy. Od lotu, poprzez zorganizowaniu przewodników i tragarzy, wyboru trasy wspinaczki czy ekwipunku. Będzie też sporo o lekach i szczepieniach. Oczywiście znajdzie się też miejsce dla relacji z całej wyprawy.
Wejście na szczyt Kilimandżaro było jedną z najlepszych przygód w moim życiu.
Warto było wykonać taki ogrom pracy by to przeżyć. Jeśli zaintrygował Was ten wstęp, to zapraszam do kolejnych relacji z Tanzanii.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.