Sri Lanka – prolog.
Sri Lanka.
Wczesnym rankiem lądujemy na lotnisku w Kolombo na Sri Lance.
Port lotniczy Kolombo – Bandaranaike International Airport– – międzynarodowy port lotniczy położony w Katunayake, 35 km na północ od centrum Kolombo. Jest największym portem lotniczym na Sri Lance i głównym hubem linii lotniczych SriLankan Airlines.
Sri Lanka (Demokratyczno-Socjalistyczna Republika Sri Lanki) – państwo w Azji Południowej, na wyspie Cejlon (pod tą nazwą znane do 1972) wraz z mniejszymi przybrzeżnymi wyspami. Oddzielone od Półwyspu Indyjskiego cieśniną Palk i zatoką Mannar. Od wschodu oblewane przez Zatokę Bengalską, od południa otwartym Oceanem Indyjskim. Największe miasta kraju to: Kolombo, Dehiwala, Moratuwa, Dżafna, Kandy, Galle, Kalmunai.
Wczesnym porankiem Sri Lanka wita nas piękną pogodą, już wcześniej z pokładu samolotu mogłem obserwować ja ta łza Indii wygląda z góry.
Na odprawie celnej musimy potwierdzić swoją wizę. Już wcześniej w domu dokonaliśmy wszelakich formalności przez internet.
Z wydrukowanym potwierdzeniem podchodzi się do okienka, pan wbija w komputer numer waszej wizy i wbija beznamiętnie stempelek.
Witajcie na Sri Lance.
Idziemy odebrać bagaże. Po drodze mijamy strefę wolnocłową, nie do końca wiem o co chodzi ale to pierwsza strefa duty free na lotnisku w której można kupić lodówkę czy pralkę – nigdy czegoś takiego nie widziałem. Cóż co kraj to obyczaj, a może wiąże się to z jakimś absurdalnym prawem celnym i Lankijczycy namiętnie kupują pralki po przylocie.
Odbieramy nasz bagaż i idziemy do hali przylotów. Jak zwykle kierujemy się do informacji turystycznej by czegoś się dowiedzieć lub dostać jakieś darmowe mapy. Niestety nie tym razem. Oczywiście miła pani proponuje nam objazd po wyspie w cenie bardzo grubo przekraczającej nasz skromny budżet.
Wymieniamy dolary w kantorze – kurs prawidłowy nie oszukańczy.
Z hali przylotów są dwa wyjścia. Pierwszy mniej więcej po środku dla indywidulanych turystów, chyba celowa pcha się ich w kierunku mafi taksówkowej, a drugi po lewej stronie dla grup zorganizowanych na parking dla autobusów.
Wychodzimy tym po lewej, i oczywiście ktoś z obsługi lotniska nas wyłapuje, każą nam iść wyjściem po środku. Już w tunelu stoją właściciela taksówek i próbują namówić turystów na swoje usługi.
Grzecznie dziękujemy idziemy na darmowy autobus, który z lotniska jedzie na stacje autobusową.
Darmowy autobus znajduje się właśnie przy wyjściu po lewej stronie. O ile dobrze pamiętam namalowana jest koperta. W pobliżu jest budka policjanta. A na autobus oczekuje kilkunastu Lankijczyków. Też grzecznie ustawiamy się na przystanku.
Kierowcy taksówek nie odpuszczają. Cały czas nas zaczepiają i atakują. Kiedy odpowiadam, że czekam na darmowy autobus w odpowiedzi słyszę, że on dzisiaj nie jeździ albo że będzie za trzy godziny i tym podobne bzdury. Poirytowany idę do budki policjanta i pytam dla potwierdzenia czy tu faktycznie zatrzymuje się darmowy autobus. Policjant mi potwierdza, że mam w tym miejscu czekać.
Po chwili pojawia się darmowy bus. Wsiadamy i po chwili ruszamy w kierunku stacji autobusów. Autobus przy wyjeździe w lotniska najpierw skręca w lewo i zajeżdża na mały parking, ale to nie przystanek, która nas interesuje, z powrotem przejeżdżamy obok lotniska i jedziemy jakieś 10 minut.
W miedzy czasie zagaduje nas miły pan, który zaczyna z nami rozmawiać, na początku typowe pytania – skąd jesteśmy, gdzie jedziemy. Dojeżdżamy na stację autobusową. Naszym celem jest centrum Kolombo, a dokładnie dworzec kolejowy. Wszystkie autobusy są opisane po lankijsku, nic nie rozumiemy, na szczęście miły pan pomaga nam wsiąść do odpowiedniego autobusu, zresztą on też jedzie do centrum stolicy – oddalonej o jakieś 35 km.
Nie pamiętam opłaty za ten autobus ale była ona tak śmieszna, że nawet jej nie zapamiętałem, nawet nie zdenerwowało mnie to, że obsługa za nasze dwa bagaże kazała zapłacić jak za jednego pasażera. Jeśli wam się to przytrafi, nie zdziwcie się i raczej zapłacicie, jest to dość powszechnie stosowana praktyka, szczególnie wobec białych. Faktycznie w małych busach, gdzie miejsca jest minimalnie to dwa bagaże jadą na siedzeniu i traktowane są jak pasażer. Ale też wiem, z relacji innych, że czasami udaje się wywalczyć rabat albo opłata nie zostanie pobrana, zresztą nam też się to przytrafiło i nie zawsze płaciliśmy za bagaż.
Atmosfera w autobusie była bardzo miła. Pan którego poznaliśmy w poprzednim autobusie wciąż jechał z nami i opowiadał o Sri Lance, ile się tu zarabia i jak żyje. Przypilnował, żeby obsługa autobusu nie naciągnęła nas na opłatę.
Oprócz kierowcy w autobusie był młody chłopak, który biegał po autobusie i zbierał opłaty od nowych pasażerów, a na każdym przystanku nawoływał potencjalnych chętnych.
Jechaliśmy około godziny. Zatrzymaliśmy się pod dworcem kolejowym, wypakowaliśmy graty i poszliśmy na dworzec.
http://www.railway.gov.lk/web/
Tu popełniliśmy mały błąd, bo weszliśmy do informacji kolejowej. Trzech roztytych panów udzielało nam błędnych i bezsensownych porad, a czas nam uciekał. Po pewnym czasie zrozumiałem, że oni patrzą na nasz kolor skóry i myślą sobie, że nie pojedziemy drugą klasą tylko potrzebujemy lepszego wagonu a ten będzie za trzy godziny i pewnie nie będziemy zadowoleni jak pojedziemy pociągiem tym najbliższym za kilka minut. A dla nas liczył się czas. Wyszliśmy lekko poddenerwowani z „informacji kolejowej” i poszliśmy do kasy, szybko kupiliśmy bilet i pobiegliśmy na peron.
http://www.seat61.com/SriLanka.htm
(powyżej link do bardzo dobrej strony o kolejach na Sri Lance – na pewno pomoże Wam zaplanować podróż)
Na peron może wejść tylko osoba posiadająca bilet, wbiegliśmy do naszego pociągu, zajęliśmy ostatnie dwa wolne miejsca i pociąg ruszył do Kandy.
Na chwilę powrócę do dworca autobusowego – który był na przedmieściach Kolombo, były też na nim autobusy do Kandy i pewnie gdybyśmy je wybrali, pewnie bylibyśmy już w połowie drogi ale nam chodziło o pociąg do Kandy.
Wiecie dlaczego ?
Trasa kolejowa z Kolombo do Kandy od dawna pojawia się w zestawieniach najpiękniejszych tras kolejowych świata.
Otwarte okna, otwarte drzwi, za oknami piękna zieleń, palmy, wioski i słońce. Cały czas przed oczami przesuwa się niesamowity krajobraz, który można dotknąć po wyciągnięciu dłoni.
Pociąg cały czas pnie się do góry, powoli bez pośpiechu. Z okien wystają głowy zapatrzonych w krajobraz turystów i Lankijczyków. W otwartych drzwiach stoją młodzi chłopcy.
Co chwila pojawia się ktoś oferujący coś do jedzenia.
Ciastka, owoce, słodycze czy wodę do picia. Często to jest zapakowane w gazetę lub w zapisane kartki wyrwane z zeszytu. Trochę zmęczeni tą pogonią od lotniska oklapliśmy na siedzeniach. Wagon jest strasznie zakurzony, pewnie przez te ciągle otwarte od upału okna. Do sufitu są przymontowane małe wiatraczki, które nie za wiele pomagają.
Zauroczony zewnętrznym światem staję w drzwiach, filmuję i robię na przemian zdjęcia.
Czas podróży z Kolombo do Kandy to jakieś trzy godziny.
Wysiadamy w Kanady.
Maszynista pokazuje nam „stalowy żeton”, to jak by to powiedzieć rodzaj „pozwolenia”, że może kontynuować podróż na danej trasie.
Linia jest jednotorowa więc aby nie dopuścić do kraksy, na torze może znajdować się tylko jedne pociąg, tylko ten który posiada „stalowy żeton”. Po odjeździe pociągu, kolejna stacja jest informowana, że zbliża się pociąg za pomocą telegrafu, poprzez dźwięk dzwonka. Czasami pociąg na stacji się nie zatrzymuje, jak w takim razie wymienić żeton, a no bardzo prosto, na początku stacji staje ktoś z pracowników dworca i wystawia rękę, na którą pomocnik maszynisty w biegu pociągu nakłada mu skórzaną obrożę do której przymocowany jest żeton, podobna sytuacja powtarza się gdy lokomotywa mija ostatnie metry peronu, wtedy druga osoba z obsługi dworca wystawia obrożę z żetonem, który to przez wystawienie ręki przejmuje pomocnik maszynisty. Tym sposobem wiadomo, że tor do następnej stacji jest wolny i można jechać.
Przy wyjściu z dworca ponownie sprawdzane są bilety. Idziemy złapać jakiegoś tuk tuka do naszego hotelu. Stawki jakie padają od kierowców nie są niskie, na początku usłyszałem w ogóle coś absurdalnego. Podchodzimy do ulicy, kierowca tuk tuka zgadza się na moją stawkę i jedziemy.
Kandy View Hotel – zarezerwujesz pod tym linkiem.
Już dość mocno zmęczeni docieramy do hotelu. Najpierw wczesna pobudka na samolot, potem dwa autobusy, pociąg i riksza – dotarliśmy do naszego hotelu w Kandy.
Właściciel hotelu patrzy tak na nas dziwnie i się uśmiecha – ja was skądś znam – no niby skąd.
Widziałem Was rano w Kuala Lumpur w hotelu Tune.
Lecieliście ze mną do Kolombo, po mnie na lotnisko wyjechał mój kierowca, trzeba było mówić, że jedziecie do mnie.
Trzeba było powiedzieć, że masz hotel w Kandy – odpowiadam.
Wybuchamy śmiechem przy czym my śmiechem bardziej bolesnym niż on bo jesteśmy potwornie zmęczeni.
Dostajemy klucze od pokoju. Pokój z widokiem na budowę, dalszej części hotelu a miał być z pięknym widokiem na dolinę w Kandy. W czasie rozpakowywania się przed pokojem poznajemy wspaniałych Czechów z Ostravy i zaczynamy rozmawiać.
Opowiadają nam o swoich pierwszych doświadczeniach na Sri Lance, wymieniają ceny i sposoby na zwiedzanie. Razem idziemy na kolację mijając po drodze Świątynię Zęba z której słynie Kandy.
Od rana będziemy zwiedzać Kandy, mamy już umówionego kierowcę.
Ale o tym w następnej części.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.