Dawid Garedża – monastyr na granicy z Azerbejdżanem.
Tbilisi stało się naszą bazą wypadową. Kolejny dzień w Gruzji postanowiliśmy przeznaczyć na wyjazd do Dawid Garedża.
Jeszcze w Polsce znalazłem informacje od Gareji Line.
To pomysł i biznes polskiej pary, która postanowiła wozić turystów do Dawid Garedża na całodniowe wycieczki.
Czarny ford transit czeka na turystów codziennie od godziny 10:00, a około 11:00 wyjeżdża na wycieczkę.
Zwródźcie uwagę w jakim okresie linia Gareji Line jeździ. ( okresie zimowym nie kursują).
Busik czeka przy Parku Puszkina naprzeciw Baru Warszawa ( to samo miejsce na które przyjeżdża Georgian Bus z lotniska w Kutaisi).
Wyszliśmy z hotelu parę minut po dziesiątej, a około 10:30 byliśmy na miejscu. Zajęliśmy miejsca w busiku. Było w nim 16 miejsc i wszystkie były zajęte gdy ruszaliśmy w trasę.
Przed samym wyjazdem pojawiła się Polka i pobrała od każdego opłatę. Koszt takiej imprezy to 25 lari od osoby czyli około 50 pln.
W naszej grupie większość stanowili Polacy, ale był też Amerykanin, Rosjanin, Niemka i chłopak z Austrii.
Ruszyliśmy punktualnie, jeszcze przed wyjazdem z Tbilisi zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej by zatankować busa oraz by można było zakupić coś do picia i jedzenia. Po drodze i na miejscu nie ma takiej możliwości, także dobrze zaplanujcie swoje potrzeby, bo drodze i na miejscu naprawdę nie ma gdzie dokupić wody czy czegoś do jedzenia.
Wyjechaliśmy za miasto, zrobiło się górzysto, przestrzeń nie miała końca. Zniknęły domy, tylko droga wiła się przez pustą przestrzeń.
Na horyzoncie nie było kominów, linii elektrycznych, czy innych przemysłowych śladów człowieka.
Po około godzinie jazdy zatrzymaliśmy się w pięknym miejscu na kilka fotek.
Potem po drodze minęliśmy miejscowość Udabno.
To tutaj znajduje się polska restauracji i hostel.
http://www.oasisclubudabno.com/
Do Dawid Garedża dojechaliśmy o 13:15. Mieliśmy czas wolny do 16:00.
Dawid Garedża jest to kompleks monastyrów (Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego) położonych w Kachetii we wschodniej Gruzji, na półpustynnych stokach góry Garedża. Część kompleksu znajduje się w rejonie Agstafa, na terenie Azerbejdżanu. Dlatego też David Garedża jest tematem sporu między władzami gruzińskimi i azerbejdżańskimi.
Kompleks kościelny został założony w VI w. przez jednego z trzynastu syryjskich mnichów, którzy przybyli w tamten region. Jeden z mnichów Dawid osiedlił się w naturalnej jaskini w Górze Garedża, w późniejszym czasie wybudował pierwszy monastyr – Lavra. Uczniowie Dawida: Dodo i Lukiane założyli następne dwa monastyry: Rka i Natlismtsemeli.
Do rozwoju kompleksu przyczynił się Ilarion Kartweli (wpływowa osoba publiczna z IX w. Gruzji). Wtedy wielu znaczących mnichów przeprowadziło się do Dawid Garedża. Jednym z nich był syn króla Gruzji Dawida IV Budowniczego (1089-1125) – Dymitr I, autor słynnej pieśni religijnej Szen Kar Wenakfi, która przetrwała do dziś w niezmienionej formie i uważana jest za jedno z dzieł gruzińskiej sztuki śpiewanej.
W XI w. kompleks został najechany przez Turków Seldżuckich, zahamowało to rozwój klasztoru na pewien czas.
Na wieki XI-XIII przypada największy rozwój gospodarczy i kulturalny. Dawid Garedża osiągnęło wtedy swoją największą świetność. Zostały zbudowane nowe klasztory Udabno, Bertubani i Chichkhituri, stare zostały powiększone i zmodernizowane: wybudowano nowe cele, refektarz oraz kaplicę. W skale wykuto kanały i zbiorniki służące do gromadzenia wody. „Łzy Dawida” – jedyne źródło, dzięki któremu pierwsi pustelnicy gasili pragnienie, stało się relikwią. W klasztorze Udabno założona została szkoła malarska. Osobliwość fresków Dawid Garedża objawia się nowymi interpretacjami tematyki religijnej, w zerwaniu ze schematami szkoły bizantyjskiej. Wysoki poziom artystyczny fresków uczynił z nich ważny składnik światowego dziedzictwa. Freski wykonane były w wielu klasztorach kompleksu i przedstawiają: Dawida Budowniczego w Natlismcemeli, królową Tamarę i jej syna króla Giorgiego Łaszę w Bertubani, a także portrety Dymitriego I oraz obrazy przedstawiające budowniczych klasztoru w Udabno. W XII w. gdy ojcem przełożony monastyru został Onopre Garedżeli, stał się on ważnym centrum kulturowym i edukacyjnym wschodniej Gruzji.
W XIII w. monastyr cierpiał z powodu ataków Mongołów. Kompleks został zrabowany, zniszczony a manuskrypty spalone. Odbudowa Dawid Garedża odbywała się powoli z powodu rozbicia kraju i władzy okupanta. Na przełomie XIV i XV w. wojska Timura najechały kraj siejąc zniszczenie. Inwazja ta miała ogromny wpływ na życie w Garedżi.
W 1615 wojska perskie pod dowództwem Abbasa I Wielkiego wybiły zakonników oraz podpaliły unikalne manuskrypty i dzieła sztuki.
Pod koniec XVII w. król Teimuraz oraz król Arczil próbowali ożywić mnisie życie w Garedża. Udało się to osiągnąć jedynie dzięki pomocy Onopre Maczutadze, wyznaczonego na ojca przełożonego kompleksu w 1690. Jednak częste ataki najeźdźców oraz powstanie nowych religii i świeckich szkół w XIX w. w wielu gruzińskich miastach, znacznie utrudniło rozwój kompleksu Dawid Garedża. Od 1811 do 1917 monastyr był niezamieszkany oraz pozostał pusty od 1921 do 1991. W sierpniu 2007 w monasterze przebywało 9 mnichów.
Co roku na terenie kompleksu organizowany jest festiwal ludowy „Garedżoba” gromadzący sporą publiczność.
Ponieważ kompleks monastyrów częściowo znajduje się na terenie Azerbejdżanu, to stał się on tematem sporu granicznego, toczącego się między dwoma państwami od 1991. Gruzińscy mnisi uważają spór za „radziecką intrygę, mającą na celu skłócenie chrześcijańskich Gruzinów i muzułmańskich Azerów”. Giorgi Manjgaladze, minister spraw zagranicznych Gruzji stwierdził, że Gruzja byłaby skłonna do wymienienia innego terytorium na resztę David Garedża z powodu jego historycznego i kulturowego znaczenia do Gruzinów. Baku jest jest przeciwne tej zamianie, gdyż tereny Dawid Garedża są ważne pod względem militarnym dla Azerbejdżanu.
W ostatnich komentarzach, azerscy urzędnicy potwierdzili, że Azerbejdżan „jest otwarty na rozmowy z Gruzją w sprawie zwrotu kompleksu”. Jednakże, propozycja rządu Azerbejdżanu, w którym kompleks miał być podzielony na strefy turystyczne wywołała oburzenie wśród Gruzinów.
Najpierw odwiedziliśmy monastyr.
Potem zaczęliśmy się wspinać do góry. Zakładaliśmy, ze wyjście do góry nie powinno nam zająć więcej niż 30 minut, ale już po 15 byliśmy u góry.
Widok na każdą ze stron był przepiękny. Pogoda nam dopisała.
Azerbejdżan z góry wyglądał niesamowicie.
Targałem tu do góry piwko, specjalnie na tą okazję by je wypić na szczycie podziwiając przepiękną panoramę .
Trzeba dodać, że na samym szczycie jest granica z Azerbejdżanem. Stało dam dwóch żołnierzy i robili sobie zdjęcia z innymi turystami. Ktoś nawet dostał pozwolenie by zejść kilkanaście metrów niżej.
Kiedy podszedłem do nich zapytali mnie z jakiego jestem kraju, miałem wrażenie, że byli zadowoleni gdy odpowiedziałem – Polska.
Azerbejdżan ma dość duży konflikt z Armenią i ich granica jest zamknięta, możliwe, że boją się prowokacji i dlatego padają pytanie „ skąd jesteś ?”.
Poprosiłem żołnierzy by pozwolili mi przejść za barierkę graniczną, wszedłem na stronę Azerbejdżanu i zrobiłem sobie zdjęcie. Oczywiście na razie nie zaliczę, że byłem w Azerbejdżanie, ale było miło.
Jeszcze chwilę nacieszyliśmy oczy widokiem i zaczęliśmy schodzić w dół.
Na dole byliśmy około 15:00, trochę zmieniła się pogoda, zrobiło się pochmurnie i zaczął wiać zimny wiatr. Powoli zaczęli się wszyscy schodzić. O 15:30 brakowało jednej pary, pojawili się o 15:50 i ruszyliśmy w kierunku Tbilisi.
Po drodze mieliśmy się zatrzymać na obiad w Udabno na obiad, w hostelu Polaków ( link podawałem wyżej). Okazało się jednak, że dzisiaj mają wyjątkowo zamknięte. Jedna polska para zdecydowała się zostać.
Kiedy przy wylocie z Gruzji, rozmawiałem z nimi jak się im tam podobało, nie byli tak entuzjastycznie nastawieni jak recenzje na Tripadvisorze.
Powoli zbliżaliśmy się do Tbilisi, po drodze wysiadali inni uczestnicy imprezy.
Wróciliśmy na plac Puszkina była godzina 17:40.
Wsiedliśmy w metro i wróciliśmy pod nasz hotel.
Chcieliśmy jeszcze coś zjeść w okolicy i trafiliśmy do małej knajpki. Zamówiliśmy zaszłyki, sałatki, ser , chleb i piwo. Finalnie za całą kolację zapłaciliśmy 44,50 lari – trochę drogo jak na Gruzińskie warunki.
Siedzący przy stole obok Gruzini jak tylko usłyszeli, że jesteśmy z Polski – zaczęli na naszą cześć wznosić toasty czaczą do tego na szafie grającej wybrali jakiś narodowy hit i ogłosili, że to dla nas piosenka, było miło.
Dzień dobiegał końca, zrobiliśmy jeszcze małe zakupy na śniadanie, poszliśmy na dworzec kolejowy, który był 5 pięter pod naszym hotelem i kupiliśmy za 4 lari bilety na pociąg do Gori.
Następnego dnia planowaliśmy odwiedzić Gori, miasto urodzenia Stalina i skalne miasto.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.