Bukareszt dla zuchwałych, czyli męski weekend. Cz.1.
Bukareszt dla zuchwałych, czyli męski weekend. Cz.1.
Mam taki obraz z dzieciństwa, nasz pociąg do Bułgarii wtacza się na peron dworca w Bukareszcie, kiedy staje pojawiają się ludzie proszący o wszystko, jedzenie, słodycze, ubrania i leki.
Obszarpane dzieci biegają pod wagonami, wyłaniając się co chwila z innej strony stojącego pociągu i pokrzykują „ bon, bon” , ja jednak w pamięci mam mężczyznę, który prosi o antybiotyki i biseptol.
Jak musiało wtedy być źle w Rumunii, skoro zobaczyłem obrazki jakich nie było w tamtych czasach w Polsce, został ten obraz gdzieś we mnie i ślad tamtych wydarzeń, często kierowałem moje myśli w stronę Bukaresztu, zawsze chciałem tam pojechać, w końcu nadarzyła się okazja.
Wcześniej często sprawdzałem ceny lotu, ale regularne linie mają niestety ceny nie pasujące do mojego budżetu. W końcu zdecydowałem się na lot liniami Wizzair przez Oslo.
Katowice – Oslo – Bukarest – Oslo – Katowice – za 4 loty zapłaciłem 202 pln.
Jedyny problem to taki, że lot z Oslo do Bukaresztu przylatuje po północy i trzeba sobie jakoś radzić.
Samo lotnisko ma nazwę Henri Conada – to rumuński inżynier i konstruktor lotniczy. Coanda był jednym z pionierów lotnictwa oraz konstruktorem pierwszego samolotu odrzutowego.
Nie jest to jakieś wielkie i rozległe lotnisko, na pewno sobie poradzicie. Jak dostać się do miasta ? Najlepiej autobusem, jeśli przylatujecie w ciągu dnia to do miasta zajedziecie autobusem numer 780, a jeśli w nocy to jest linia 783.
Transport z lotniska w Bukareszcie.
Bilet w jedną stronę kosztuje 4 leje, czyli prawie dokładnie 4 złote. Jeśli będziecie planować swój wyjazd do Bukaresztu to zauważcie że autobus 783 i 780 jadą trochę inną trasą.
Autobus odjeżdża z najniższego poziomu, więc musicie zejść na dół, po drodze macie jeszcze sklepy wolnocłowe, oraz na samym dole jest całodobowy duży market. Więc jeśli jesteście głodni, spragnieni taniego alkoholu bo przyjeżdżacie tak jak my z Oslo, gdzie ceny na wyskokowe napoje są smutne, to tu na pewno nie będzie dla Was drogo.
Bilet na autobus możecie kupić u kierowcy, w pobliskiej budce lub automacie. W naszym przypadku automat nie działał, budka w środku nocy była zamknięta, a kierowca średnio zorientowany, w końcu to on nam sprzedał 2 bilety.
Do centrum w środku nocy jedzie się jakieś 25 minut, powrót w środku dnia trwa trochę dłużej, więc wyjedźcie odpowiednio wcześniej.
Wstępnie zarezerwowaliśmy jakiś hostel, ale pojawiła się promocja na hotel Ibis w Bukareszcie i finalnie to tam mieliśmy spędzić 3 noce.
Nasz hotel Ibis w Bukareszcie – możesz go zarezerwować pod tym linkiem.
Hotel ma bardzo dobre położenie, znajduje się w pobliżu głównego dworca kolejowego Gara De Nord, metra, linii tramwajowych i autobusowych.
O ile nocny 783 z lotniska staje kilkaset metrów od hotelu, o tyle 780 dzienny autobus staje przy samym dworcu.
Sam hotel jest odpowiedni dla osób które chcą tanio zwiedzić Bukareszt i spać w przyzwoitych warunkach, ma czyste pokoje, łazienkę na poziomie, choć bez rewelacji, po prostu budżetowy hotel, w centrum miasta.
My do hotelu dotarliśmy około 3 nad ranem. Szybko dostaliśmy klucze od pokoju i po krótkiej degustacji lokalnych trunków poszliśmy spać.
Zwiedzanie Bukaresztu zaczęliśmy w samo południe, od Gara de Nord – to główna stacja kolejowa Bukaresztu i największy dworzec kolejowy w Rumunii. Obsługiwany jest przez krajowe linie Caile Ferate Romane, a także przewoźników z sąsiednich państw. Większa część pociągów zmierzających do lub z Bukaresztu rozpoczyna bądź kończy bieg na Gara de Nord.
Dworzec najlepsze lata świetności ma na pewno za sobą, a może dopiero przed sobą. Jest tu masa sklepów, knajpek i spelunek. Co chwila z pociągów wylewa się masa ludzka i rozchodzi gdzieś w biegu. Zrobiliśmy rozpoznanie, co mamy w pobliżu hotelu i ruszyliśmy dalej.
Ulice Bukaresztu są surowe, odrapane, chwilami monumentalne, czasem gdzieś za rokiem pojawi się jakiś kościółek, który przetrwał okres panowania Czauczesku. Wszystkie te mniejsze zabytki jak by obudowane, schowane, ukryte. Dlatego może nie ma tu tak spektakularnych miejsc oprócz kilku parków i parlamentu.
Trochę idziemy na ślepo, mniej więcej kierunek na parlament, ale raczej się szwendamy.
Pałac Kretzulescu – zabytkowy budynek w pobliżu Ogrodów Cișmigiu. Został on zbudowany dla rodziny Crețulescu na początku XX wieku, przez rumuńskiego architekta Petra Antonescu .
Od 1972 roku mieści się tu siedziba UNESCO Europejskiego Centrum Szkolnictwa Wyższego UNESCO-CEPES.
Poniżej znajduje się piękny park to Ogrody Cișmigiu – najstarszy park w mieście. Główne wejścia znajdują się przy Pałacu Kretzulescu oraz przy Bulwarze Elżbiety.
Park został założony w roku 1847 na obszarze przyznanym miastu dwa lata wcześniej przez tureckiego inspektora wodnego. Cișmigiu zaprojektowany został przez niemieckiego architekta Carla Meyera w stylu podobnym do tworzonych w tym samym czasie przez Fredericka Olmsteda parków i ogrodów w Stanach Zjednoczonych. Słowo cișmigiu pochodzi z języka tureckiego i oznacza osobę odpowiedzialną za budowę i utrzymanie fontann.
Jest listopad więc w parku mało ludzi, choć to niedziela, ale jest lekko chłodno. Park wygląda na bardzo zadbany, co w przypadku Bukaresztu jest miłym zaskoczeniem. Musi tu być pięknie latem, gdy przyroda i zieleń w pełni, a w pobliskim stawie jest woda, na której unoszą się łódki z zakochanymi w sobie parami.
Opuszczamy park, kilka uliczek dalej wyłania nam się budynek parlamentu. To jeden z najważniejszych celów, o ile nie najważniejszy powód naszej wizyty w Bukareszcie.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.