Japonia – instrukcja obsługi cz.10 (Kioto2)
Kioto – dzień drugi.
Dziś cały dzień w Kioto.
Autobus.
Naszym głównym środkiem transportu, będzie dziś autobus. Pierwsze kroki kierujemy na dworzec kolejowy, znajduje się tutaj wielka informacja turystyczna.
My kupujemy całodzienne bilety na autobus. Dostajemy także kilka map gdzie rozpisane są idealnie trasy autobusów. To wielkie ułatwienie przy planowaniu przemieszczania się po Kioto.
Na placu przed dworcem znajdujemy interesujący nas numer autobusu. Jest tu masa przystanków więc szukajcie z głową.
O tej porze autobusy, są dość mocno przepełnione, do tego ten system, że wsiada się po środku, a wysiada obok kierowcy powoduje powstawanie olbrzymich korków, dochodzi do przepychanek. Może to się sprawdza gdy autobus jest niezatłoczony, ale pełen turystów powoduje sporo komplikacji.
Zameku Nijo.
Zaczynamy od Zameku Nijo.
Wstęp płatny. Zresztą Kioto to miasto gdzie w czasie podróży po Japonii wydacie najwięcej pieniędzy na wstępy.
To zamek, który wybudowano w 1603 r. na polecenie pierwszego szoguna z rodu Tokugawa. To tutaj znajduje się słynna „słowicza podłoga”, która skrzypiąc przy każdym kroku, ostrzegała szoguna przed intruzami.
Ten rodzaj alarmu działa do dziś, kiedy spaceruje się po podłodze, cały czas słyszymy kwilenie ptaków.
Zamek jest otoczony przez piękny ogród.
Znowu autobus i jedziemy dalej. Pamiętajcie, że w Japonii ruch jest lewostronny. W związku z tym jeśli ustawiacie się na przystanku autobusowym, musicie mieć to na uwadze. Mi za pierwszym razem, zdarzyło się czekać na autobus po niewłaściwej stronie drogi.
Kolejnym punktem zwiedzania jest :
Świątynia Ryoan-ji.
Świątynia słynie z założonego w XV wieku kamiennego ogrodu służącego medytacji zen.
Pięknie zagrabiony żwirek, symbolizuje morze, a 15 kamieni starannie rozłożonych w 5 miejscach to wyspy.
Co ciekawe te 15 kamieni jest tak ułożonych, że z każdego miejsca, z którego będziemy oglądać ogród, co najmniej jeden kamień jest ukryty przed obserwatorem.
Pewnie jeśli jest tu pusto, można chwilę pomedytować, ale sporo ilość turystów nie pomaga się skupić.
Świątynię otacza piękny ogród wraz z jeziorem. Spacer po okolicy może naprawdę fajnie uspokoić i nastroić do dalszego zwiedzania.
Znowu autobus i jedziemy dalej, przed nami:
Złoty Pawilon.
To niewątpliwie ikona Kioto. Z daleka wiadomo, że to tu. Tłum turystów, strażnicy kierujący ruchem, olbrzymia kolejka do kasy po bilety.
W środku iście sakramencki tłok. Choć kiedyś zdarzyło mi się zwiedzać to miejsce w spokoju.
Kinkakuji dla białych gajdźinów znany bardziej jako „Złoty Pawilon” – zabytek japońskiego średniowiecza. Zbudował go szogun Yoshimitsu z rodu Ashikaga, w wieku 37 lat zrezygnował z obowiązków, ale nie z władzy i przyjął stan kapłański. Świątynia pierwotnie była jego willą. Kazał by po jego śmierci została przekształcona w świątynię. Niestety nie jest to oryginalna budowla, jakiś mały japoński rzezimieszek podpalił oryginał w 1950 i to co teraz oglądamy to kopia, na pocieszenie dodam, że to wierna kopia.
W dniu w którym jestem z grupą, jest szalony tłum, do tego stopnia, że nie jesteśmy w stanie zrobić dobrego zdjęcia.
Z tą olbrzymią masą ludzi przechodzimy przez przyległy piękny ogród, gnani w takim pośpiechu, że nie mam możliwości na chwilę zatrzymać się i spokojnie popatrzeć na znajdujące się tu atrakcje.
I znowu autobus. Kilka przystanków i znajdujemy się w okolicy kilku świątyń.
Daitoku-ji, Ryogen-in, Daisen-in.
Daitoku została wybudowana jako pustelnia w 1315, a później przebudowana na małą świątynię w roku 1319 przez mistrza zen Shuho Myocho, który został tzw. opatem założycielem. Kompleks znajduje się w północnej części Kioto. W 1325 roku został zamieniony na życzenie cesarza Hanazono (1308-1318) w budynek błagalny dla dworu cesarskiego. Po dodaniu pawilonu Dharmy i kwater opata, przeprowadzono w lutym 1327 roku konsekrację w obecności cesarzy i tę datę uważa się za początek świątyni.
Świątynia zyskała na znaczeniu, gdy patronat nad nią objęli wodzowie i propagatorzy ceremonii parzenia herbaty. Faktycznie w jednym z pawilonów można się napić herbaty, nie parzy jej jednak geiko, ale jest w jakimś wielkim termosie i można sobie ją nalać do plastykowego kubeczka.
Cała ekipa zatrzymuje się na chwilę i popijamy sobie herbatkę.
Dzisiaj podległe świątynie, z których wiele ma słynne pawilony herbaciane oraz starannie urządzone ogrody, kontynuuje ceremonie herbaciane. Podległe świątynie to Daisen-in, znana z kamiennego ogrodu, Ryogen-in, przed-świątynia składająca się z czterech ogrodów, Koto-in i Obai-in.
Wchodzę do Daisen, wejście płatne, a w środku nie można robić zdjęć. Szkoda, bo jest naprawdę ładnie.
Moja ekipa ma już dość świątyń.
Chciałem ich jeszcze zaciągnąć do Srebrnego Pawilonu, ale odmówili. Idziemy do najbliższego autobusu i wracamy pod hotel. Dzielimy się na grupki, bo każdy ma inaczej spędzić końcówkę dnia.
Ja jednak mam ochotę jeszcze na to, co nie udało się dzień wcześniej. Całodzienny bilet na autobus wciąż aktywny, szukam odpowiedniego przystanku i czekam na autobus do Kiyomizu-dera.
Kiyomizu-dera.
Poprzedniego dnia nie udało nam się zobaczyć świątyni Kiyomizu-dera, nie wiem czy pamiętacie, ale poprzedniego dnia nie zdążyliśmy do niej przed 18 godziną. Świątynia ta należy do wszystkich sekt, przez ponad 1000 lat pielgrzymi wspinali się tutaj, aby modlić się przed posągiem 11-głowej bogini Kannon i pić wodę ze świętego źródła.
Oczywiści wstęp płatny, ale wchodzimy. Tylko jedna osoba z grupy zdecydowała się ze mną odwiedzić to miejsce. Reszta wybrała konsumpcję i odpoczynek.
Widok na Kioto jest przepiękny, warto było się tu wdrapać. Cała świątynia zbudowana jest bez użycia gwoździ.
Do świętego źródła stoi kolejka, każdy chce się napić z jednego z trzech strumieni, do wyboru jest wiedza, zdrowie i długie życie.
Obchodzimy całą świątynię, dzień zaczyna nam się kończyć. Kiedy ją opuszczamy słyszymy informacje, że za chwilę świątynia zostanie zamknięta.
Schodzimy w dół, wstępujemy do kilku sklepów z pamiątkami. Można tu znaleźć sporo fajnych rzeczy. Sklepikarze jednak zaczynają zamykać swoje przybytki. Zamknięcie świątyni, oznacza koniec biznesu, bo za chwilę znikną turyści.
Wracamy na autobus i jedziemy do hotelu. Czas odpocząć.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, pisanie tego i innych tekstów to proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.