Kolombo – ostatnie chwile na Sri Lance.

Kolombo – ostatnie chwile na Sri Lance.

Autobus z Hikkaduwy podwiózł nas pod dworzec kolejowy w Kolombo. Tu szybko dogadaliśmy się z kierowcą motorikszy i pojechaliśmy do naszego hotelu w Kolombo.

Hotel Shalimar – zarezerwujesz pod tym linkiem.

Pokój był bardzo duży, do tego mieliśmy, jak by to powiedzieć strefę, dzienną. Na dole w hotelu znajduje się restauracja, a po prawej stronie przy wyjściu sklep z alkoholem – co na Sri Lance nie jest dość powszechne.  Rozgościliśmy się w hotelu i po kilkunastu minutach byliśmy gotowi na zwiedzanie miasta.

SAM_3843 SAM_3844 SAM_3845 SAM_3846 SAM_3847 SAM_3954

Kolombo aktualnie nie jest stolicą Sri Lanki.

Kolombo – stolica Sri Lanki do 29 kwietnia 1982. Obecnie nadal największe miasto tego kraju – 647 tys. mieszkańców (2001)[1], stolica biznesowa, a także siedziba przedstawicielstw dyplomatycznych i wielu urzędów państwowych.

Znane w średniowieczu jako Kalantota. Od 1948 do 1982 stolica państwa. Kolombo to najważniejszy ośrodek gospodarczy kraju. Dobrze rozwinięty przemysł chemiczny, włókienniczy i spożywczy, a także odzieżowy i obuwniczy.

Stolicą Sri Lanki jest – Sri Dźajawardanapura, znane także jako Kotte – miasto na Sri Lance, siedziba parlamentu i rządu tego kraju.

Miasto leży na południowych przedmieściach największego miasta kraju i dawnej stolicy – Kolombo. Parlament Sri Lanki wybrał Kotte na swoją siedzibę i nową stolicę państwa 29 kwietnia 1982 roku.

Kotte między XIII a XVI wiekiem było stolicą Królestwa Kotte. W XX wieku nastąpiła przyspieszona urbanizacja. W 1977, gdy rząd wybrał miasto na nową stolicę, osuszono okoliczne bagna, na których miejscu powstało duże jezioro. Na wyspie pośrodku tego jeziora wybudowano budynki parlamentu.

Mimo, że Kotte jest stolicą Sri Lanki już ponad ćwierć wieku, proces przenoszenia instytucji rządowych z poprzedniej stolicy wciąż trwa. Liczba mieszkańców miasta wynosi obecnie ok. 110 tys.

Wyszliśmy przed hotel i napotkaliśmy miłego chłopaka z motorikszą, zabrał nas pod wieżę zegarową.

SAM_3850 SAM_3851 SAM_3854

Poszliśmy w kierunku portu.

SAM_3855 SAM_3858 SAM_3859 SAM_3861 SAM_3863 SAM_3864

Po kilkuset metrach weszliśmy do stylowego budynku i wjechaliśmy windą do góry. Faktycznie widok był bardzo miły, ale nie powalał. Cena najtańszego napoju była ponad nasz budżet i po kilku zdjęciach wycofaliśmy się do windy.

SAM_3865 SAM_3866

W rzeczywistości ta knajpa to Harbour Room i znajduje się w hotelu Grand Oriental, stojącego naprzeciw wejścia do portu. W czasach, kiedy nie było samolotów, wszyscy podróżni przybywający na wyspę pierwsze kroki kierowali do tego hotelu, mówiło się wtedy „ że jeśli wystarczająco długo posiedzimy w holu Grand Oriental, spotkamy wszystkich, którzy są warci poznania”.

SAM_3869 SAM_3871 SAM_3872 SAM_3875

Niedaleko znajdują się bliźniacze cylindryczne wieże World Trade Center oraz wieżowiec należący do Bank of Ceylon.  Na tym skrawku wybudowano też trzy luksusowe hotele Ceylon Continental, Hilton i Galadari.

SAM_3876 SAM_3879 SAM_3881

Tuż obok hotelu Galadari widać kolumnadową fasadę byłego budynku parlamentu, dziś mieszczącego Sekretariat prezydencki. Przed budynkiem stoją posągi czterech pierwszych premierów, którzy rządzili państwem po uzyskaniu niepodległości.

SAM_3885 SAM_3886 SAM_3887 SAM_3888 SAM_3890 SAM_3891 SAM_3892 SAM_3896 SAM_3900

Niedaleko też od tego miejsca znajduje się wieża zegarowa z latarnią morską oraz Dom Prezydenta, my jednak nie mogliśmy wejść w ten rejon, stało kilku strażników i pilnowali dojścia do ulicy. Zrozumiałem, że chodzi im o to, że „goverment” nie pozwala i tyle.

SAM_3884

Poszliśmy dalej się przejść, wzdłuż wybrzeża, ulicą Galle Face Drive. Było już późne popołudnie, wielu Lankijczyków wyległo na bulwar. Spacerowali, randkowali, grali w piłkę, puszczali latawce robili sobie zdjęcia lub zajadali się smakołykami kupionymi w pobliskich budkach. To był taki moment kiedy nie musieliśmy się spieszyć, cieszyliśmy oko widokami.

SAM_3903 SAM_3905 SAM_3906 SAM_3908 SAM_3912 SAM_3913 SAM_3917 SAM_3918 SAM_3920 SAM_3921 SAM_3922 SAM_3926 SAM_3927 SAM_3928 SAM_3929 SAM_3930 SAM_3932 SAM_3933 SAM_3935 SAM_3936 SAM_3938

Dotarliśmy do hotelu Galle Face Hotel i skręciliśmy w ulicę Galle Road.

SAM_3934 SAM_3944

Troszkę jeszcze pokręciliśmy się w okolicy oglądając późnopopołudniowe życie w Kolombo.

SAM_3948 SAM_3949 SAM_3950 SAM_3952 SAM_3953

Minęliśmy ambasadę USA i załapaliśmy motorikszę, która odwiozła nas pod nasz hotel.

SAM_3954

Jeszcze przed zachodem słońca chcieliśmy zobaczyć trochę okolicy, więc weszliśmy w islamską dzielnicę wzbudzając szerokie zainteresowanie jej mieszkańców.  Uliczki były ciasne, niewygodne, życie toczyło się na ulicy, co chwila mijaliśmy sklepiki, czy mini knajpki, gdzie jedzenie było bajecznie tanie.

SAM_3956 SAM_3957 SAM_3959 SAM_3960 SAM_3961 SAM_3962 SAM_3964

Kupiliśmy trochę smakołyków, wodę, owoce i jakiegoś kurczaka w bułce, zapłaciliśmy naprawdę niewiele. Na koniec Ewę trzech chłopaków zaprosiło do wspólnego zdjęcia, a po udanym foto zapytali o profil na facebooku, było trochę śmiechu z tym wszystkim, pożegnaliśmy się grzecznie i wróciliśmy na noc do hotelu.

SAM_3963

Rano postaraliśmy się jak najszybciej wyzbierać, by ruszyć zwiedzać. Nasz kierowca stał przed hotelem, powiedział nam, że to jego stały punkt. Poprosiliśmy go by zabrał nas na Pettah Market – ruchliwa dzielnica bazarowa, sieć wąskich uliczek, przy których kupuje się i sprzedaje prawie wszystko.

SAM_3985 SAM_3986 SAM_3987 SAM_3988 SAM_3989 SAM_3990 SAM_3991 SAM_3993 SAM_3994 SAM_3995 SAM_3996 SAM_4003

Wiele uliczek specjalizuje się w określonym asortymencie, jedna w wyrobach ze skóry, inna w artykułach gospodarstwa domowego. Przede wszystkim   nie wolno pominąć Fourth Cross Street, przy której są sklepy z herbatą i ziołami wykorzystywanymi w tradycyjnej medycynie indyjskiej.

SAM_3967 SAM_3968 SAM_3969 SAM_3970 SAM_3972 SAM_3973 SAM_3974 SAM_3975 SAM_3976 SAM_3981 SAM_3982 SAM_3983 SAM_3984

Niedaleko, przy Second Cross Street stoi najbardziej uderzająca budowla na Pettach – meczet Dżami-ul-Alfar, wzniesiony w 1909 r. Biało-malinowe wzory, którymi ozdobiono elewacje, kolumienki, wieżyczki i łuki sprawiają, że wydaje się zamkiem z baśni.

SAM_3978 SAM_3980

Naszym kolejnym celem była Wyspa Niewolników. Wynajęliśmy motorikszę i ruszyliśmy.  Wyspa Niewolników – obszar nazywany tak dlatego, że Holendrzy kiedyś więzili tu niewolników. Wtedy rejon ten zewsząd otaczało jezioro Beira, później częściowo osuszone w celu pozyskania gruntu. Jeśli niewolnicy próbowali uciekać, poddawano ich chłoście i wypalano na skórze piętno.  W wodzie trzymano też krokodyle, żeby nie usiłowali przepłynąć jeziora.

Na początku poszliśmy na wysepkę, która nazywana jest Parkiem Dzieci.

SAM_4004 SAM_4008 SAM_4010 SAM_4011 SAM_4016 SAM_4019 SAM_4021 SAM_4023 SAM_4024

Potem już w kierunku świątyni buddyjskiej Seema Malaka – jej małe budynki rozmieszczone są na trzech platformach, odbijające się w lustrze wody jeziora Beira. Zaprojektowane przez najwybitniejszego XX-wiecznego architekta Sri Lanki, Geoffrreya Bawę. Szeroki okap pokrytego dachówką dachu podtrzymuje drewniana więźba przechodząca w ażurowe ściany. W ten sposób wnętrze zyskało ochronę przed tropikalnymi ulewami, ale nie zostało zamknięte na niosące ochłodę powiew. Spokojna elegancja, kontrastuje tu z hałaśliwym miastem.

SAM_4028 SAM_4034 SAM_4036 SAM_4037 SAM_4038 SAM_4039 SAM_4040 SAM_4041 SAM_4042 SAM_4044 SAM_4046

 

Kolejnym punktem naszego zwiedzania był Park Viharamahadevi – początkowo nazywał się Park Wiktorii i nadal czasem się słyszy starą nazwę, ale w 1958 r. imię sławnej brytyjskiej monarchini zmieniono na imię lankijskiej królowej.

SAM_4052 SAM_4054 SAM_4056 SAM_4057 SAM_4060 SAM_4062

Młoda Viharamahadevi  postanowiła złożyć siebie w ofierze po tym , jak jej ojciec zabił buddyjskiego mnicha. Zrzucono ją zatem do morza, ale nie było dane jej zginąć – fale uniosły ją na suchy ląd, gdzie król Kawantissa poją ją za żonę. Ich syn Dutugemun odbił z rąk Ćolów Anuradhapurę i po raz pierwszy w dziejach zjednoczył wyspę.

W parku wśród pokrytych lotosem stawów rosną hebanowce, mahoniowce, drzewka cytrynowe, figowce i eukaliptusy.

Przy półncno- wschodnim boku parku wznosi się neoklasycystyczny ratusz. (Town Hall), zbudowany w 1927 roku, zwieńczony białą kopułą, przypomina trochę tort weselny, z przodu siedzi duży błyszczący Budda, spokojne spoglądający na główną aleję parku.

SAM_4049 SAM_4050 SAM_4051 SAM_4059

My w samym centrum parku zatrzymaliśmy się na chwilę by ochłonąć od gorąca, napiliśmy się cytrynowej lemoniady i ruszyliśmy dalej.  Przeszliśmy obok Muzeum Narodowego, a potem obok Galerii Sztuki i Teatru, zmierzaliśmy do Ogrodów Cynamonowych.

SAM_4065

Ogrody Cynamonowe – to najbardziej ekskluzywne przedmieścia  Kolombo. Rozciąga się na  miejscu dawnych plantacji cynamonowca, założonych tu za panowania Holendrów, spokojna atmosfera, szerokie proste ulice, ocienione gęstymi koronami tropikalnych drzew, a także okazałe stare wille, w których dzisiaj mieszczą się się zagraniczne ambasady, oraz elitarne szkoły.

SAM_4067 SAM_4068 SAM_4071 SAM_4075 SAM_4077 SAM_4078

Na koniec docieramy do Bandaranaike Memorial International Cnoference Hall.

SAM_4082

To już koniec naszego zwiedzania Kolombo i Sri Lanki. Łapiemy motorikszę, taką co mam wbudowany licznik, nie chce mi się negocjować stawki za kurs, tylko proszę o włączenie licznika. Kierowca nie protestuje. Jedziemy pod nasz hotel.  Stawka w lokalnej walucie i na licznik lankijski wychodzi naprawdę znikoma. Jeszcze na naszej uliczce islamskiej kupujemy coś do jedzenia – jakieś pomidory, chleb.

Ostatnia kolacja i kładziemy się spać.

SAM_4086

Z hotelu musimy wyjechać bardzo wcześnie, gdyż lot mamy zaraz po wschodzie słońca. Nasz zaprzyjaźniony kierowca, czeka na nas dokładnie o umówionej godzinie. Lotnisko jest odległe od centrum Kolombo, więc nie chcieliśmy ryzykować spóźnienia. Ale o tak wczesnej porze ulice są puste i mkniemy naszą rikszą do lotniska zdecydowanie szybciej niż oczekiwaliśmy, po około 35 – 40 minutach jesteśmy na miejscu. Płacimy kierowcy ustaloną stawkę, oraz zostawiamy mu reklamówkę pełną jedzenia, ze względu na niskie ceny i piękny wygląd warzyw nakupiliśmy tyle jedzenia, że nie daliśmy rady tego wszystkiego zjeść.

SAM_4089 SAM_4092 SAM_4096 SAM_4098 SAM_4103

Chwilę czekamy na zrzucenia bagaży, odprawiamy się i o czasie żegnamy Cejlon, a w zasadzie Sri Lankę. Air Asia zabiera nas do Kuala Lumpur skąd polecimy do Londynu, ale to już zupełnie inna historia.

Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).


Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.