Korea Północna – Mangyongdae, statek szpiegowski Pueblo. Dzień czwarty.
Korea Północna – Mangyongdae, statek szpiegowski Pueblo.
Ci którzy choć trochę znają Koreę Północną, widząc nasze zdjęcia z Mangyongdae pytają jak to możliwe, że nie było tam tłoku i ludzi, obywateli bijących pokłony. Nasi przewodnicy dzień wcześniej umówili się z nami na bardzo wczesną pobudkę.
Tu mała dygresja – na początku byliśmy zdziwieni, że budzą nas każdego dnia tak wcześnie, przecież nie idziemy do ryżu, od początku przed wejściem do busa kazali nam ustawiać bagaże w jednej linii by można było je odliczyć do ośmiu, nawet 5 minutowe spóźnienia traktowali jak zamach stanu, Ewie cały czas zwracali uwagę że się spóźnia. Powiem szczerze trzeciego dnia byliśmy już tak spacyfikowani, że już nam nic nie musieli mówić, wiedzieliśmy dokładnie, co mamy robić, aby nie mieli do nas żadnego ale.
Cóż miejsce narodzin Kim Ir Sena, znajduje się niedaleko od centrum Phenianu, dwa żółte domki pokryte słomą wraz z wyposażeniem kuchennym są miejscem kultu i chyba nie ma Koreańczyka, który by tam nie był.
Piękne dziewczyny ze sklepiku robią sobie ze mną zdjęcie 😉 a ja obserwuje ojca z pięcioletnim synem, któremu wszystko pokazuje i opowiada, ojcowska miłość fajnie to wyglądało, ale nie pasuje mi w tym systemie.
Wyruszamy w miasto, głównie po to by przejechać się metrem, chyba jednym z najgłębiej położonych na świecie jakieś 160 metrów pod ziemią, nasi przewodnicy tłumaczą nam, że w Pjongjangu są wysokie wieżowce, mają ogromne fundamenty i dlatego metro trzeba było wybudować tak głęboko, my jednak mamy w sobie czujność rewolucyjną, wiemy, że tak naprawdę budowano to z myślą by mieć możliwość wykorzystania tej budowli jako schronu przeciwatomowego. Wchodzimy na jedną ze stacji, nie samowicie długie schody wiozą nas na dół, czuć wilgoć w powietrzu , z głośników lecą hasła rewolucyjne a my wciąż jedziemy w końcu naszym oczom ukazuje się stacja znana ze zdjęć innych osób, które były tu wcześniej, piękne mozaiki na ścianach, żyrandole, obrazy.
Wjeżdża metro, wsiadamy do wagonika a na ścianie wiszą nasi starzy dobrzy znajomi. Stacja na której wysiadamy też znana ze zdjęć – a więc pokazują tylko te dwie i to wszystko, a gdzie reszta jak wygląda ? może już nie jest taka śliczna na pokaz. Wyjeżdżamy, na schodach siedzą Koreańczycy kiedy nas widzą, wstają na baczność, nie mogą białym okazać słabości.
Jako że pierwszego dnia gdy przyjechaliśmy, światło przy pomniku Kim Ir Sena było kiepskie, tzn. fotografie musieliśmy robić pod słońce, nasi przewodnicy zdecydowali, że pojedziemy zrobić sobie lepsze fotografie, tym razem słońce czekało na nas w dobrym miejscu.
Jedziemy do muzeum wojny. Najpierw jakaś makieta po której jeżdżą ciężarówki i lata model samolotu, potem obrazy, mapy, no i w końcu w piwnicy samoloty, w tym Mig 15 w którym Kim Ir Sen latał z 10 letnim Kim Dzong Ilem na kolanach i zestrzeliwał amerykańskie samoloty.
Wszystkie samoloty amerykańskie, które nam pokazują to kupa złomu, za to koreańskie jakby dopiero co z fabryki wyjechały. Amerykański helikopter, który przejęli żywcem wyjęty z serialu MASH. Wychodzimy, mijając delegację czarnoskórych mężczyzn, których dzień wcześniej widzieliśmy na pokazach w domu młodzieży.
Jedziemy na statek szpiegowski Pueblo, przejęty w 1964 roku, na wodach północnokoreańskich służy do dziś jako dowód triumfu Korei Północnej nad USA .
Po obejrzeniu filmu dowiedzieliśmy się, że statek ten bez bandery wpłyną na wody północnokoreańskie i po ostrzelani na pokład weszło 9 żołnierzy koreańskich i w 90 sekund związali 80 osób załogi.
Jedziemy na obiad na statku, pływając w pobliżu statuy Idei Juche, smażymy mięso na grillu, zajadam się kim chi, pijemy wódkę i piwo. Wstaje od stołu, idę porobić kilka zdjęć, z daleka filmuje kolejną już parę młodych.
Powstaje sporo fotografii, świeci słońce, obiad się kończy dobijamy do brzegu, nasi przewodnicy najedli się do pełna ja w tym czasie uciąłem sobie pogawędkę ze Szwajcarem na temat zarobków w Polsce i Szwajcarii.
Idziemy na piechotę ulicami Pjongjanu, stajemy przy księgarni, za nim wejdziemy zrobimy jeszcze kilka fotek Pani Policjantce, Policjantce środku kupujemy przewodnik po Korei, po angielsku, są też znaczki do kupienia z flagą, niestety znaczka z Kim Ir Senem nie można kupić takie znaczki się dostaje. Każdy ma swój i musi go pilnować.
Po wyjściu z księgarni zupełnie nie świadomy idę, w złym kierunku niż jest nas mikrobus, nikt mnie nie goni nie łapie, a ja mam włączoną kamerę video i filmuje. Kobiety siedzące na krawężniku, gdy mnie dostrzegają wstają na równe nogi, jakaś grupka dzieciaków jest mną bardzo zainteresowane, jeden z nich warczy na mnie, zdarza się. Chowam się za rogiem budynku i dopiero wtedy się orientuje że mikrobus nie jest nasz. Iść dalej czy nie, podejmuje jednak decyzje o zawróceniu, bo i ja i nasi przewodnicy mogą mieć problemy, kamera nagrywa cały czas a ja wchodzę na jakieś podwórko pomiędzy blokami.
Wracam do autobusu, jedziemy pod statue Idei Juche, zbudowana na 70 urodziny Kim Ir Sena, monumentalna konstrukcja z olbrzymim czerwonym sztucznym płomieniem. Tylko jeden z nas decyduje się wydać 10 euro na wyjazd na górę. Znajdujemy również tablice potwierdzającą że Otwock jest miastem przyjaźni Polsko-Północnokoreańskiej. Leże na ziemi, wszyscy podają mi aparaty a ja strzelam doskonałe foty.
Pałac Kultury – to miejsce gdzie każdy może się dokształcać , jest tu największa na świecie biblioteka publiczna, ba mają nawet książki z Polski, jakimś dziwnym trafem już czekają na nas coś o chorobach serca z 1982 roku i jakaś elektryczna wypożyczona tylko raz a ta o sercach ani razu – nie mają wzięcia nasze książki. Pokazują nam sale komputerową – pytamy o Internet – mówią że nie ma, ale będą robić sieć wewnętrzną.
Wszystkie komputery mają nalepkę „made in USA” oraz używają Windows a jakże, produkty znienawidzonej ameryki na porządku dziennym. Wszystko mają na pirackich płytach CD, jest ich bardzo wiele i co chwila ktoś coś pożycza i przegląda to w komputerze. Sala do nauki o Kim Ir Senie znana z tego, iż odwiedził ją sam ojciec narodu, i stwierdził że biurka powinny zmieniać swoje położenie w górę i w dół i powinny być uchylne, bo nie każdy człowiek jest taki sam, i zmienili biurka , ale zmienili to tylko w tej Sali, w innych szkoła w Korei już nie.
Zobaczyliśmy też, sale w której uczą za darmo języków obcych, ale jakoś nikogo w niej nie było za to trafiliśmy na wykład z matematyki.
Na koniec idziemy do sali gdzie można posłuchać muzyki, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności kiedy wchodzimy gra Mazowsze.
Wychodzimy na balkon.
Piękny widok na Pjongjang, po lewej stronie wzgórze Mansudae i wielki pomnik Kim Ir Sena, dalej dom towarowy Nr. 1 , pomiędzy obraz z Kim Ir Senem w jego tle stadion, dalej w środku plac Kim Ir Sena, na wprost po drugiej stronie rzeki statu Idei Juche, po prawej nasz hotel Yanggakdo na wyspie.
Na placu przed nami młodzież ćwiczy układy przed kolejna paradą. Widok jest oszałamiający, stąd właśnie są pokazywane w TV wszystkie północnokoreańskie parady, patrzę i nie mogę się napatrzyć.
Kolacje mamy przewidzianą na szczycie wierzy TV. Windą jedziemy ponad 3 minut, niewiarygodnie długo, ale widok wynagradza nam, klaustrofobiczne doznania. Szkoda tylko że nie wolno otwierać okien są pozaklejane taśmą klejącą pewnie przydaje się to w okresie zimy, w dole widzimy stadion a wokół niego ćwiczącą młodzież, powstają kwiatki, kwadraty, fale i inne układy, cały Pjongjang.
Kelnerki są przepiękne, robię sobie z nimi zdjęcie, a w zasadzie to robi to zdjęcie Ewa.
W końcu ten miły wieczór dobiega końca jedziemy do hotelu spać.
Jutro jedziemy do Wonsan.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).