Promem na Zanzibar.
Promem na Zanzibar.
To uczucie kiedy połowa miasta Cię kłamie, a druga próbuje oszukać.
Kupienie biletu na prom z Dar es Salaam na Zanzibar to kolejne doświadczenie na mojej podróżniczej mapie świata.
Prom na Zanzibar.
Chcemy jak najszybciej dostać się na Zanzibar. Wybieramy najlepsze i najszybsze połączenie promowe czyli Azam.
Promy pływają 4 razy dziennie w każdą ze stron. Zazwyczaj jest to 7:00, 9:30, 12:30 i 15:30 – ale sprawdźcie to na stronie przewoźnika. ( godziny mogą się zmieniać )
Prom na Zanzibar z Dar es Salaam.
Te promy to w zasadzie olbrzymie katamarany, mieszczące na swym pokładzie około 500 osób.
Teoretycznie bilet możecie zarezerwować przez internet. Ja podchodziłem do tego kilka razy i za każdym nie dostałem potwierdzenia na maila, zrozumiałem, że najlepiej kupić bilet na miejscu.
Kupujemy bilet na prom.
Nasz hotel w Dar es Salaam celowo wybraliśmy blisko terminalu promowego, tak by mieć blisko z bagażami.
Z samego rana wybrałem się po bilety. Już w dużej odległości przed budynkiem z kasami zaczepiali mnie lokalni naciągacze.
Biały kolor skóry zdradzał z daleka moje zamiary. Och jakie słyszałem słodkie bzdury.
– Panie ale prom dziś nie płynie.
– Panie ale na prom nie ma już biletów.
– Panie na ten prom bilety ma tylko mój szwagier, zaprowadzę Pana do niego.
– Panie kasy biletowe są w innym miejscu.
– Panie bilety na prom sprzedaje biuro podróży, o tam, zaprowadzę Pana.
Każdy napotkany naganiacz próbował mnie oszukać lub co najmniej nie mówił prawdy. Przeczytałem wcześniej kilka relacji innych podróżników i dobrze wiedziałem by tą ekipę omijać szerokim łukiem.
Kasy biletowe.
Kasy znajdują się dokładnie przy odprawie promowej. W środku nie ma naciągaczy, lokalnych hochsztaplerów i innego rodzaju biznesmenów.
Aby kupić bilet musicie mieć dolary i paszport, oraz wiedzieć o której chcecie płynąć. Bilet kosztuje 35 USD w jedną stronę. Nie trzeba kupować biletu powrotnego, możecie to zrobić na Zanzibarze.
Za pierwszym razem nie zabrałem paszportów, myślałem, że wystarczą tylko dolary. Nie wystarczyły. Musiałem wracać się do hotelu. Dwa razy przebijałem się przez stado naganiaczy.
Płyniemy na Zanzibar.
Bilet kupiliśmy na 9:30, zabraliśmy wszystkie nasze graty z hotelu i jak wielbłądy ruszyliśmy w kierunku przystani promowej. Targaliśmy wszystkie torby ze sobą, nawet te w których był sprzęt z Kilimandżaro.
Z dzisiejszej perspektywy, może trzeba było skorzystać z przechowalni hotelu w Dar es Salaam, zamiast jak osioł iść na prom.
Osoba obładowana bagażami łatwo staje się ofiarą dla naganiaczy. Idziecie powoli, wasz zakres ruchów jest ograniczony i w zasadzie nie macie się jak bronić przed lokalnymi biznesmenami.
Znowu te same bzdury o tym co płynie i gdzie można kupić bilety, a nawet próby wyrwania bagaży.
Na szczęście szybko ustawiliśmy się w kolejce na prom. Sprawdzenie biletu i zostajemy wpuszczeni na teren przystani.
Tym razem polują na nas porterzy. Łapią nasze walizki i coś mgliście nam tłumaczą o pomocy i o ciężkich bagażach. Oczywiście ta ich miłość do białego wynika z chęci uzyskania naszych dolarów.
Wyprawiają z nami jakieś cyrki. Każą nam pisać numer telefonu, kartki z numerem przykleją do walizek, gdzieś je zabierają. Układają na wózek i odwożą. Nie tracimy bagaży z oczu ale nam się to nie podoba. Oczywiście to sposób na wymuszenie napiwku lub opłaty.
W końcu się wkurzamy, bo zaczynają być natrętni. Wywołujemy małą lokalną awanturę i żądamy oddania naszych bagaży, chcemy sami o nie się troszczyć. Porterzy na początku są nie ugięci ale w końcu się poddają. Oddają nam nasze rzeczy i wyciągają ręce po dolary. Są zupełnie bezczelni bo robią to przy wszystkich pasażerach. Daję im dosłownie po dolarze, aby dali mi święty spokój. To ich nie zadowala. Znowu wyciągają ręce. Tym razem reaguje krzykiem. Zawijają się i odchodzą. Mamy bagaże.
Przypływa prom. Wysiadają pasażerowie z Zanzibaru. Po pewnym czasie zaczyna się nasz boarding. Prom w środku jest bardzo duży. Odkładamy nasze walizki do luku bagażowego i zajmujemy miejsca. Nasz pokład jest nowoczesny i klimatyzowany, a na jego końcu znajduje się bar.
Wypływamy z portu i płyniemy. Sporo osób wychodzi na pokład i zajmuje miejsca na dziobie, aby podziwiać widoki.
Sam prom płynnie bardzo szybko i delikatnie. W zasadzie nie buja. Może mieliśmy szczęście do warunków, rejs był bardzo przyjemny.
Port w Stone Town.
Prom wpływa do stolicy Zanzibaru. Przygotujcie się tutaj na coś w rodzaju kontroli celnej.
Musicie wypełnić odpowiednie dokumenty i okazać je celnikowi. Turyści stoją w osobnej kolejce.
Wychodzicie przed bramy portu i znowu natrafiacie na lokalnych naganiaczy. Dobrze jest mieć kogoś kto was odbierze. Jeśli jedziecie do jakiegoś hotelu, to spróbujcie się skontaktować czy was hotel odbierze. Hotele zazwyczaj mają wyższe ceny. My mieliśmy kontakt do fajnego chłopaka, który potem zwiedzał z nami Zanzibar.
Obiecałem mu, że zostawię na stronie jego dane. Facet z tego, żyje więc dane powinny być aktualne. Nie ma na wizytówce maila ale jest numer telefonu. My zadzwoniliśmy do niego z hotelu w Dar es Salaam i ustaliliśmy odbiór z portu.
Możecie też wbić numer w telefon i rozmawiać z chłopakiem na WhatsApp. Jest bardzo miły i komunikatywny.
W każdym razie czekał na nas w porcie z kartką. Spakował nas do swojego vana i ruszyliśmy do hotelu.
Hotel na Zanzibarze.
Przed nami był już tylko wypoczynek. Po wejściu na Kilimandżaro, safari i męczącej podróży przez Tanzanię czekała na nas lazurowa woda oceanu, piękny hotel z basenem i dużo czasu na robienie nic.
W końcu dotarliśmy do hotelu, wypakowaliśmy graty i poszliśmy do recepcji.
Zanzibar nasz hotel – zarezerwujesz tutaj – Booking.
Ten hotel jest położony trochę jak by na uboczu. Jego zaletą jest mega wysoki poziom jaki prezentuje. Świetnie urządzone pokoje, fantastyczny basen, piękna plaża i świetne śniadania podawane o poranku. To powoduje, że hotel ma doskonałe oceny.
Minusem jest jednak położenie. Wszędzie jak by daleko.
To zdecydowanie hotel dla osób, które zupełnie chcą się odciąć od świata i odpocząć na odludziu.
Jeśli lubicie wyjść na miasto, poznać lokalny koloryt, zajrzeć to knajpek na mieści to ten hotel nie jest dla was.
Jeśli chcecie sprawdzić jakie hotele dostępne są na Zanzibarze czy pozostałej Tanzanii to poniżej znajduje się okno Booking w którym możecie wyszukać i zarezerwować hotel.
Kiedy braliśmy klucze do pokoju, dostaliśmy garść niezbędnych informacji. Co, jak i gdzie, taka standardowa przemowa, choć trzeba przyznać dość długa i szczegółowa.
Pod koniec usłyszeliśmy, że nie powinniśmy za daleko chodzić po plaży gdyż grozi nam niebezpieczeństwo za które hotel nie odpowiada. Miał być raj, a tu nas przed bandytami przestrzegają.
W rzeczywistości tak jest. Nie chciał bym demonizować, ale napady na turystów są coraz powszechniejsze i coraz częściej można natknąć się z opisami takich sytuacji. To powoduje, że turyści zamykają się tu w drogich resortach, a lokalne małe biznesy zamiast się rozwijać świecą pustkami.
W następnej części będzie o tym co robić na Zanzibarze by nie dostać udaru słonecznego.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.