Seul – Korea Południowa – wstęp do zwiedzania.
Seul – Korea Południowa – wstęp do zwiedzania.
Pewną konsekwencją naszego wyjazdu do Korei Północnej była też myśl, by zobaczyć Koreę Południową.
Przyznam się szczerze, że nie byłem zbyt mocno przekonany do wyjazdu na południe. Generalnie nie słyszy się o urokach południa. Większość turystów wybiera się do Japonii albo Chin, ale do Korei Południowej – pierwsze słyszę. W sumie nie ma na południu jakichś spektakularnych zabytków, czy niesamowitych krajobrazów. Cóż, podjęliśmy decyzję, to jedziemy.
W związku z tym, iż jeszcze wtedy Korea Południowa wydawała nam się mało atrakcyjna postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jakiś kraj, wybór padł na Japonię.
Chcieliśmy przylecieć do Seulu, a wylecieć z Tokio, naszą podróż zaczynaliśmy na lotnisku Katowice Pyrzowice. Jedyna linia lotnicza, która nam by zapewniła taki transport bez komplikacji z tanimi liniami, czy oczekiwaniu gdzieś na lotniskach po 12 godzin to Lufthansa.
Lutfhansa jednak nie należy do najtańszych linii lotniczych, ale ma czasem niezłe promocje i kiedy podliczy się czasy dolotów, kombinacje z tanimi liniami, a czasem nawet jakiś nocleg, by doczekać gdzieś na inny lot, to wcale nie wypada tak źle. Zresztą już kilkakrotnie odebrałem twardą lekcję latania od tanich linii lotniczych i oduczyłem się na tak długich trasach kombinacji, bo potem nagle tania linia zmienia datę, albo w ogóle zamyka kierunek i koszty rosną lawinowo, przekonałem się o tym wiele razy.
Promocje Lufthansy śledziłem już od kilku miesięcy, raczej żeby poznać jak na tym kierunku jestem w stanie najniżej kupić bilet lotniczy. Cały numer polegał na tym, by równocześnie była promocja na Seul i Tokio. Osobno na promocjach Tokio w Lufthansie można kupić po 2400 pln, a Seul za 2200 – 2300 pln, Lufthansa nie wspiera raczej kombinacji, inny port przylotowy, a inny wylotowy. W terminie na luty lub marzec widziałem bilety po 2399, ale nie chciałem zwiedzać Seulu czy Tokio w śniegu co mogło się trafić. Chciałem jakoś tak trafić do Japonii na kwitnące wiśnie, i tak też kupiłem bilety koniec kwietnia początek maja, trochę nieświadomie trafiliśmy na „złoty tydzień”, o tym napiszę w relacji z Japonii. W związku z tym finalnie kupiliśmy bilet za 2700 pewnie dlatego, że w tym okresie tak wielu Japończyków podróżuje.
Droga do Seulu stała przed nami otworem. Jako, że moja mama bardzo chciała zobaczyć Japonię, w tą podróż zabrałem także rodziców.
Nasz podróż zaczęła się od lotniska w Pyrzowicach.
Lufthansa City Line przyleciała o czasie, lot do Frankfurtu trwał około 1 h 20 min. Na przesiadkę mieliśmy chyba około 2 godzin. Lotnisko w Frankfurcie choć jest ogromnym lotniskiem, to jednak świetnie oznaczonym i wszystkie właściwe bramki odnajduje się bez problemu. Jedyny problem to taki, że w tym samym czasie poza UE do USA odlatywało chyba klika samolotów, więc staliśmy w niemiłosiernie długiej kolejce.
W końcu trafiliśmy do naszej bramki wylotowej. Spodziewałem się masy Europejczyków, tym czasem okazało się, że białych jest znikoma ilość. Większość naszych współpasażerów to byli Koreańczycy.
Przy bramce stał dumnie zaparkowany Airbus 340 jedne z moich ulubionych, przede wszystkim za cichą kabinę, choć A380 jest jeszcze cichszy.
W chmurach byliśmy kilkanaście minut po 18:20, a sam lot trwał 9 godzin 50 minut. Wielokrotnie już latałem Lufthansą, ale musze przyznać, że tym razem chyba leciałem z najmilszą załogą kabinową. W ogóle miałem wrażenie jak by na locie do Seulu były postawione wyższe wymagania, jak by Koreańczycy wymagali i oczekiwali więcej.
W kuchni cały czas były zalewane „chińskie zupki”, częściej podawano napoje, a w zasadzie co chwila ktoś pytał o to, czy chcemy coś do picia. Obsługa za każdym razem coś żartowała z nami, a kiedy podali nam koreańskie jedzenie, to wcześniej dali nam małe zwinięte ręczniczki byśmy mogli potrenować pałeczkami.
Latałem już różnymi liniami i z różnym personelem, ale ten lot wspominam najmilej. Nawet na lotnisku w Seulu gdy czekałem przy taśmie na bagaż, jedna z dziewczyn z personelu pokładowego podeszła do mnie, podziękowała za wspólny lot i życzyła mi miłego pobytu w Seulu, szczęka mi opadła, naprawdę nigdy po locie mnie nic takiego nie spotkało.
Seul ma dwa lotniska. W granicach miasta jest położony port lotniczy Seul-Gimpo ( Gimpo International Airport). Obsługuje on loty krajowe i loty czterech linii lotniczych do portu lotniczego Tokio-Haneda w Japonii.
W 2001 – 53 km od centrum Seulu, oddano do użytku międzynarodowy port lotniczy Seul-Inczhon ( Incheon International Airport) opodal pobliskiego miasta Incheon. Ten port przyjmuje większość lotów międzynarodowych do Korei Południowej i stanowi jeden z głównych portów przesiadkowych Azji.
My właśnie przylecieliśmy na Incheon.
Podczas wojny koreańskiej, 15 września 1950 Incheon był miejscem wielkiego desantu wojsk amerykańskich. Lądujący X Korpus Ekspedycyjny liczył ok. 70 tys żołnierzy, 300 jednostek pływających wspieranych przez 600-1000 samolotów. Celem desantu było opanowanie drogi Incheon – Seul – Wonju i odcięcie wojsk KRL-D na południu Korei. Opór stawiany na drodze do Seulu przez nieliczne jednostki północnokoreańskie był na tyle heroiczny, że korpus potrzebował na pokonanie 35 km dystansu aż tygodnia, a przez kolejny tydzień był uwikłany w walki uliczne w Seulu. Dzięki temu znaczna część wojsk KRL-D zdołała powrócić na północ. Lądowanie wojsk w Inechon uchodzi za jedno z najlepszych działań wojennych w historii świata i często adepci w szkołach wojskowych uczą się o tym zdarzeniu.
Lotnisko Incheon uchodzi za jedno z najlepszych lotnisk świata. W 2013 roku było na drugim miejscu.
LOTNISKO SEUL INCHEON to międzynarodowy port lotniczy w Korei Południowej, obsługujący co roku 30 milionów pasażerów. Jego sukces wynika z niecodziennej kombinacji atrakcji i rozrywek. Długie godziny oczekiwania na lot skutecznie zajmują: lotniskowe pole golfowe, całoroczne lodowisko oraz kasyno. Zmęczonym podróżą wielbicielom relaksu port oferuje wysokiej jakości SPA oraz prywatne pokoje do snu lub wypoczynku. A dla miłośników wrażeń estetycznych powstały zadaszone ogrody z oszałamiającą roślinnością, a na dla spragnionych rozrywek kulturalnych czeka tu pokaźne Muzeum Kultury Korei.
Po Igrzyskach Olimpijskich w Seulu w 1988 roku, międzynarodowy ruchu lotniczy do Korei wzrósł w niesamowitym tempie. Szczególnie w latach 90 XX wieku, okazało się, że Port lotniczy Gimpo nie nadąża za wzrostem ruchu lotniczego. W związku z tym, aby odciążyć Port lotniczy Gimpo, a także wybudować nowy port lotniczy, który może stać się centrum ruchu lotniczego w regionie, budowę lotniska rozpoczęto w listopadzie 1992 roku. Lotnisko zostało zbudowane na melioracji między wyspami Yeongjong i Youngyu. Budowa trwała osiem lat, a kolejne sześć miesięcy trwały testy. Port lotniczy został oficjalnie otwarty w marcu 2001 roku.
Po otwarciu lotniska, było wiele problemów, większość z nich tyczyło się systemów obsługi bagażu. W rzeczywistości problem ten został odkryty w fazie testów, ale nie został naprawiony. W rezultacie, przez miesiąc po otwarciu lotniska, system miał być operowany w trybie półautomatycznym. Niemniej jednak, większość problemów zostało rozwiązanych w ciągu miesiąca, a lotnisko działało już normalnie.
Po atakach z 11 września 2001, system bezpieczeństwa portu lotniczego został zmodernizowany, jak również wyposażenie medyczne w związku z różnymi epidemiami występującymi w krajach sąsiednich.
Ruch lotniczy wzrósł znacząco. Na początku 2002, okazało się, że lotnisko będzie przepełnione w roku 2006. W rezultacie w lutym 2002 r, została rozpoczęta budowa drugiego etapu. Pierwotnie budowa miała się zakończyć do grudnia 2008. Jednak ze względu na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie w 2008 r. Harmonogram budowy został zmodyfikowany w celu umożliwienia ukończenia budowy w lipcu 2008 roku.
Musimy wydostać się jakoś z lotniska. Najłatwiej i najtaniej zrobić to kolejką. Są do wyboru dwa rodzaje kolejek albo AREX, który jedzie bezpośrednio z lotniska do głównego dworca kolejowego.
My wybieramy jednak KTX – kolejkę, która zatrzymuje się na każdej stacji, ponieważ nasz hostel znajduje się przy Hongik University Station, kupujemy bilety w automacie za 15800 wonów + 2000 depozyt na bilety.
Nie pamiętam dokładnie, ale nasza podróż kolejką trwała około godziny.
Kiedy wyszliśmy z metra wyciągnąłem nawigację i ruszyliśmy w kierunku naszego hostelu. Pierwsze spojrzenia na ulicę, pierwszy zachwyt nad dźwiękami koreańskiej mowy, trochę jednak innej niż ta na północny, gdzie język brzmi bardziej twardo, tu na południu jakby bardziej delikatnie.
W pewnym momencie gdy wyłoniliśmy się zza rogu budynku, natrafiliśmy na dwie Koreanki , które szły z kawą. Jedna z nich zagadała do mnie – ty pewnie jesteś Piotr z Polski
Tak to ja – odpowiedziałem.
Chodźcie za mną, ja jestem – Lynette – właścicielka hostelu.
Po kilku krokach dotarliśmy od Famili&Friends House.
Ten hotel możecie zarezerwować tutaj.
Jeśli dodam tylko że hostel Lynette na Tripadvisorze ma tak wysoką pozycję wśród tylu hoteli w Seulu, a cena noclegu jest naprawdę niska jak na Seul to tylko tam spać.
http://www.tripadvisor.com/Hotel_Review-g294197-d3575610-Reviews-Family_Friends_House-Seoul.html
Lynette okazała się przemiłą osobą, pokazała nam nasz pokój, mieliśmy w nim 3 łóżka, do tego aneks kuchenny i narożnik ze stolikiem. Nasz apartament dzieliliśmy do spółki z Kenijką i Anglikiem (spali w drugim pokoju tego pomieszczenia) mieliśmy z nimi wspólną toaletę. Była to bardzo imprezowa para, bo kiedy my szliśmy spać oni wychodzili na imprezę, a kiedy my wychodziliśmy zwiedzać rano miasto oni z imprezy wracali, więc prawie wcale nie widywaliśmy się. Ostatniej nocy i tak już ich nie było więc apartament był nasz w całości.
Poniżej moja opinia o tym hostelu na Agodzie „ Bardzo miła atmosfera , dzielnica studencka, nocne życie (ocena 9,3). Najważniejszym atutem tego hostelu jest Pani właściciel – ujmująca, miła i życzliwa Koreanka to chwyta za serce i daje poczucie miłej i bezpiecznej atmosfery, pokoje są skromne ale wystarczające, bardzo czysto, łazienka duża, wspólna kuchnia też, można sobie coś przygotować, śniadania są bardzo proste, jajko, dżem i tost, ale przy śniadaniu można poznać ludzi z całego świata, na koniec pobytu obowiązkowe zdjęcie z Lynette na pamiątkę, choć nie jest to super hotel to miejsce, które się pamięta ze względu na osobę która go prowadzi, jeśli masz niewielki budżet, a chcesz odwiedzić Seul to miejsce dla Ciebie, Lynette ma sporo ofert różnych atrakcji, w pobliżu jest dzielnica studencka, gdzie kwitnie nocne życie, dużo fajnych barów i sklepów, polecam”
Kiedy chwilę odpoczęliśmy poszliśmy zwiedzać tylko okolice naszej dzielnicy, która nazywała się Hongdae – to studencka dzielnica słynąca z najlepszego w Republice Korei – uczelni artystycznej Hongik University. Dzielnica jest znana z występu ulicznych muzyków, artystów czy kuglarzy. Wieczorem można usłyszeć wiele koncertów na żywo, czy zobaczyć jakieś wystąpienia teatrów ulicznych. Studenci gromadzą się na ulicach, okolicznych barach, knajpach czy ekscentrycznych restauracjach.
Jest tu sporo galerii sztuki, teatrów, kreatywność młodych twórców widać na każdym kroku.
My tym czasem szukamy pierwszego baru na koreańskiej ziemi. Znajdujemy w końcu przystępną knajpę, oczywiście pierwsze zamówienie to kimchi, tak bardzo mi się go chciało, tak bardzo za nim tęskniłem, potem zupa i pierogi.
Po jedzeniu ruszamy dalej pokręcić się po okolicy. Jeszcze jest dość wcześnie, nie widać tego studenckiego życia, dopiero jakiś muzyk się rozkłada, pojawiają się pierwsze stragany z różnego rodzaju gadżetami. Ewa kupuje pierwsze rzeczy w RK, a ja oglądam sobie późno-popołudniowe życie studenckiej dzielnicy.
Sprawdzam ceny w sklepach spożywczych.
Po prostu chodzimy po okolicy bardziej by wyprostować ciało po 10 godzinach w samolocie i zmęczeniu długim lotem. Na razie nie odwiedzamy nic konkretnego tylko patrzymy na świat.
Na kolację trafiamy do knajpy, gdzie wszystko opisane jest po koreańsku, ale gestami dogadujemy się, że chcemy zjeść coś podobnego jak inni Koreańczycy do tego domówiliśmy koreańską wódkę ale nie bójcie się, Soju to – koreański destylowany napój alkoholowy.
Napój robiony jest na bazie ryżu, ziemniaków, pszenicy, jęczmienia zwyczajnego, batatów lub tapioki. Soju zawiera od 20 do 45% alkoholu. Napój bezbarwny w smaku podobny do wódki, ale trochę słodsze z powodu cukrów dodawanych w procesie produkcyjnym. Nasza wersja miała około 20% .
Kuchnia Koreańska jest lekko pikantna, ale nie jakoś dokuczliwie. Po udanej kolacji poszliśmy do naszego hostelu. Lekko zmęczeni podsumowaliśmy nasz szczęśliwy lot do RK drinkiem z polskiej żubrówki i poszliśmy spać.
Od rana zwiedzenie Seulu, który miał mnie tak wspaniale zaskoczyć ale tego jeszcze nie wiedziałem, miałem się przekonać następnego dnia.
O tym w następnym odcinku.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).
Drogi Podróżniku, poniżej znajduje się reklama Google. Zupełnie nie mam pojęcia, co Ci się na niej wyświetla. Jeśli chciałbyś lub chciałabyś wynagrodzić mi jakoś pracę nad stroną, proszę kliknij w reklamę i nic więcej. Dziękuję za wsparcie strony.