Tam gdzie rządzi Yakuza – Osaka w jeden dzień.
Osaka jest globalnym miastem, ze swoim dochodem jest na 7 miejscu wśród najbogatszych miast świata. Jej PKB w wielu przypadkach wyprzedza nie tylko większość miast na świecie, ale też wiele krajów.
Miasto żyje głównie z handlu, usług finansowych oraz produkcji.
Podobno w Osace na przywitanie nie mówi się zwykłe „ dzień dobry”, a „ robimy jakiś biznes ?”.
Mam dziś w planach zobaczenie tego miasta. Dobrze, że mieszkamy blisko linii metra. Niespiesznie wychodzimy z hotelu, bo dopiero koło 9:00 rano, kupujemy bilet całodzienny na metro za 800 jenów i ruszamy w kierunku zamku w Osace.
Czasem jeśli ktoś mnie pyta o podróże i mówi, że coś jest skomplikowane, to odpowiadam, że skomplikowane to jest metro w Osace. Może trochę przesadzam, ale faktycznie pierwsze chwile w tym mieście sprawiły nam trochę problemów. Metro w Osace jest w dużej mierze opisane po japońsku, a automaty do biletów są starego typu ( może się to zmieniło ? od czasu naszego pobytu), menu kupna biletu nie było za bardzo domyślne, a pan mundurowy stojący przy automatach nie był w stanie nam pomóc. Z opresji wybawił nas amerykański nauczyciel angielskiego, objaśnił i pomógł kupić pierwsze bilety, potem już było łatwiej. Także przygotujcie się do Osaki, przestudiujcie mapę metra i powodzenia.
Zamek w Osace to jeden z najbardziej znanych zamków w Japonii. Odegrał znaczną rolę podczas jednoczenia kraju w XVI w., w okresie Azuchi-Momoyama. Został zbudowany na dwóch nasypach z ziemi i ciosanych kamieni oraz otoczony fosą. Główny budynek ma osiem pięter, z czego tylko pięć jest widocznych z zewnątrz, dodatkowo posiada wysoki fundament z kamienia, który miał bronić mieszkańców przed atakami uzbrojonych w miecze najeźdźców.
W swoim czasie zamek był największą tego typu budowlą w Japonii.
Zamek jest kopią oryginału wykonaną z betonu (włącznie z windami), jednak wnętrze nie przypomina, nawet w najmniejszym stopniu, wnętrza japońskiego zamku. W roku 2006 zamek otrzymał 53 lokatę wśród „100 Najwspanialszych Zamków Japońskich”. W roku 2007 w księgach wieczystych jako właściciela zamku zapisano miasto Osaka, a właścicielem gruntu jest rząd Japonii.
Wchodzimy na teren zamku, przy okazji oglądamy największy kamień w murze obronnym zamku.
Faktycznie od wewnątrz nie widać ogromu tego zamku. Chcemy zrobić kilka ładnych zdjęć, ale w kadr niezmordowanie wchodzi nam wycieczka Chińczyków. Musimy chwilę poczekać, aż pójdą sobie dalej.
Wejście do środka kosztuje 600 jenów, ale podobno jeśli mamy całodzienny bilet na metro to dostaniemy zniżkę, i tym sposobem za bilety płacimy po 500 jenów.
W środku zamku na każdym piętrze znajdują się ekspozycje pokazujące, historię Japonii.
Z okolicznych szkół, albo przedszkoli pojawiły się radosne wycieczki małych Japończyków, oprócz ekspozycji mają nas za atrakcję, niektóre nam się przyglądają z zaciekawieniem inne chcą pozować do zdjęcia. Japońska nauczycielka nie robi nam problemów, gdy je fotografujemy.
Widok z zamku na Osakę jest niesamowity.
Po naszej wizycie wychodzimy z zamku, obchodząc go do o koła. W pewnym miejscu wpadamy na grupę starszych mężczyzn siedzących z wielkimi aparatami i wielkimi teleobiektywami. Czają się w pobliżu krzaku wypatrując czegoś w głębi. Ja nie dostrzegam niczego co by mnie zaintrygowało. Kilku panów daje mi do zrozumienia, żebyśmy jak najszybciej się stąd zabrali. Na twarzach panów widać wielkie napięcie emocjonalne, naprawdę wyglądają tak jak by byli przygotowani na sfotografowanie otwarcia się ziemi albo nadejścia kolejnego mesjasza.
W końcu zatrzymał nas trochę młodszy od reszty Japończyk i pokazał nam w swoim aparacie o co chodzi. Wyszło na to, że Ci wszyscy zdesperowani faceci czekali na małego ptaszka. Japończyk był bardzo zadowolony z tego, iż udało mu się sfotografować tego japońskiego ptaszka, o ile dobrze ustaliliśmy nazwę to nazywa się on Nogoma – ale jeśli ktoś potrafi podać lepszą nazwę to proszę o informacje. Ptaszek wyglądał mniej więcej tak:
Opuszczamy teren zamku, teraz dopiero widać jego wielkość.
My szukamy metra i jedziemy odwiedzić Obserwatorium Pływającego Ogrodu. Po wyjściu z metra podziwiamy futurystyczną zabudowę Osaki.
Obserwatorium znajduje się na 39 piętrze, spina dwie bliźniacze wieże Umeda Sky Bulding. Wstęp kosztował nas 630 jenów od osoby, trochę taniej niż normlany bilet, bo mieliśmy jakieś kupony z recepcji naszego hotelu na zniżkę .Widok jest obłędny na Osakę. Choć osobom z lękiem wysokości może się tu zakręcić w głowie, bo punkt widokowy znajduje się na 173 metrach. Obchodzimy dookoła pływający ogród.
Wracamy do metra i jedziemy do dzielnicy Dotonbori.
To dzielnica spotkań towarzyskich młodych Japończyków, także polecana turystom. Jest tu wiele sklepów i wiele restauracji.
Jest powiedzenie że „ mieszkaniec Kioto odda wszystkie pieniądze za kimono, a mieszkaniec Osaki za jedzenie”.
Między innymi tej dzielnicy Osaka słynie z nocnego życia i kuchni. Podobno mieszkańcy Osaki, aż 6 razy w tygodniu jadają poza domem.
Krążymy po okolicy podziwiając małe restauracje, gdzie przed każdą wystawiono sztuczne dania, dla wygody klientów, tak by każdy przed zamówieniem był już zdecydowany. Jest to także spore ułatwienie dla obcokrajowców. Niesamowicie skrupulatnie odtworzone dania wyglądają jak świeżo podane i gotowe do konsumpcji.
Po raz kolejny wstępujemy do sklepu sieci Daiso. Zrobienie zakupów w Daiso, należy do obowiązkowego punktu zwiedzania Japonii. Choć są to bajecznie tanie sklepy jak na warunki japońskie, można tu spotkać dużo fajnych rzeczy, które nadają się do codziennego użytku. Można też trafić upominki dla znajomych z naszej podróży. Tym sposobem kupiliśmy pałeczki, magnesy na lodówkę i parę innych gadżetów.
Do tego oglądamy też witryny sklepowe, można tu kupić dosłownie wszystko, od profesjonalnych noży, poprzez garnki, komiksy, erotyczne dodatki rodem z japońskiej mangi, czy wyszukaną elektronikę. Nawet my oddajemy się wirowi zakupów i kupujemy jakieś elektroniczne drobnostki, choć o mało nie kupiłem obiektywu do swojego aparatu.
Jesteśmy też na tyle głodni, że postanawiamy coś zjeść w jednej z sieciowych knajpek. Zupy nie są wyszukane, ale dla nas po przystępnych cenach. Oddajemy się konsumpcji by po chwili ruszyć na ostatnią prostą zwiedzania Osaki.
Robi się już późno, wiele punktów handlowych zaczyna się zamykać, my idziemy popularnym szklakiem handlowym w kierunku naszego hotelu.
Jeszcze krótki wieczorny spacer w pobliżu hotelu, wchodzimy w uliczki z knajpami. Sporo ludzi w garniturach, wyglądają tak jak by kończyli tu dzień biznesowymi kolacyjkami choć i też już sporo podchmielonych Japończyków, wyraźnie zmęczonych dniem.
Niezwykła dla nas kulturowo sytuacja, to pożegnanie się grupki biznesmenów. Już z daleka dostrzegam jak się wzajemnie kłaniają na przemian jedni drugim. Gdy się do nich zbliżam nadal to robią. Podobno osoby nie wychowane w Japonii nigdy nie będą się umiały pokłonić w właściwy sposób, więc raczej tego nie podrabiajcie. Odchodzimy od żegnających się ludzi, obracam się po kilkudziesięciu metrach, by sprawdzić czy nadal tam są i nadal to robią. Są i nadal się kiwają, oby im nocy nie brakło na właściwe pożegnanie myślę sobie.
Pewnie gdzieś w zaułkach tego miasta czai się Yakuza. Osaka jest kwaterą główną Yakuzy czyli Japońskiej mafii. Słowo yakuza pierwotnie było określeniem złodziei, szulerów i wszelkiego rodzaju wyrzutków. Co ciekawe Yakuza potrafi wspierać finansowo różnego rodzaju społeczności. W skrócie mniej więcej zdarzają się sytuacje, gdy mafia pomaga jakiemuś kółku gospodyń wiejskich albo dotuje wycieczkę harcerzy. Ot taka specyfika japońskiej organizacji przestępczej.
Odkrywamy kolejną ciekawostkę Japonii. To hotele miłości. Najpierw widzimy ewidentnie zakochaną parę około 35 – 40 latków, którzy wchodzą do hotelu, kiedy próbuję za nimi zaglądnąć, pojawia się nagle z ciemności jakaś pani i mnie przegania.
Hoteli miłości, jest obecnie w Japonii około 37 000, a liczbę ich klientów szacuje się na 500 milionów rocznie. Miejsca te, często brane są przez turystów za domy publiczne, są jednak typowymi hotelami „na godziny”. Spotykają się w nich zakochane pary, sypiają turyści, choć nie brakuje również prostytutek i ich klientów. Misją love hotelu jest stworzenie przestrzeni, gdzie spełniają się erotyczne pragnienia. Według różnych źródeł, mniej więcej 50% stosunków seksualnych w Japonii ma miejsce właśnie w takowych przybytkach. Dlaczego love hotel są tak popularne właśnie w Japonii? Spowodowane jest to małymi powierzchniami mieszkaniowymi, w związku z którymi młodzi często nie mają miejsc adekwatnych do intymnych spotkań. Dodatkowo często dzielą małe pomieszczenia mieszkalne ze swoimi rodzicami aż do 30-stego roku życia, co tyczy się także małżeństw. Stawki podane są za całą noc bądź za dwu- lub trzygodzinny „wypoczynek”. Każdy jednak wie, co pod słowem „wypoczynek” się kryje.
Wiele z nich, by zapewnić swoim klientom intymność i dyskrecje, nie ma nawet recepcji i wszystko załatwia się przez kartę kredytową i automat. Japończycy nie przepadają za płatnościami kartą, stąd inne hotele nawet jeśli już maja „ludzką” obsługę to jest to zrobione tak, że klient i recepcjonista nie widzą się twarzą w twarz.
Powoli się żegnamy z Osaką, oglądamy jak ulice błyszczą w świetle neonów. Jak długo i powoli to miasto zasypia. Jeszcze późnym wieczorem, gdy kupujemy na kolację sushi nadal spotykamy w sklepie olbrzymią ilość ludzi w czarnych garsonkach i garniturach, którzy wyglądają jak by dopiero co wyszli z pracy. Z pewną nieśmiałością odkrywamy, że od czasu gdy jesteśmy w Japonii, wszyscy mężczyźni, albo prawie wszyscy których tu widzimy na mieście chodzą w garniturach.
Podobno w Japonii jeśli przyjdziecie do pracy pół godziny przed czasem pracy to już jesteście spóźnieni, a siedzi się w pracy, aż szef skończy pracę. Stąd tak popularne hotele kapsułowe, przeznaczone dla pracowników, którzy nie zdążyli na ostatni pociąg do domu, albo mają tylko chwilę czasu na sen pomiędzy kolejnymi dniówkami.
Ludzi w jeansach i kolorowych łaszkach odkryjemy dopiero w weekend w Tokio, ale o tym w kolejnych relacjach z Tokio, do którego wybieramy się jutro, po drodze mamy w planach jednak jeszcze odwiedzić Fuji.
Dziękuję za odwiedzenie mojej strony, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz ją na Facebooku ;).